Leo jasno postawił cel przed ekipą: - Chcemy grać tak, jak przez ostatnie pół godziny w meczu z Irlandią Płn. Wiemy, czego chcemy, wiemy, co możemy osiągnąć w tych eliminacjach. Pracujemy bardzo ciężko, wczoraj mieliśmy bardzo wartościową dyskusję z drużyną. Mamy bowiem dwa narzędzia - rozmowy, konwersacje, a drugie - praca na boisku - tłumaczył. Holender dodał, że w ciągu ostatnich 24 godzin nic wielkiego się nie zdarzyło. - Było kilka wątpliwości, co do stanu zdrowotnego piłkarzy. Wczorajszy trening pokazał, że wszyscy są gotowi do gry, poza może Kubą Błaszczykowskim, który nie był w stanie trenować. Łobodziński jest jedyną opcją, ale mam nadzieję, że Kuba się pozbiera. O Łobodzińskiego się nie martwię, gdyż przez całe zgrupowanie prezentował się dobrze - zapewniał Beenhakker. Zapytaliśmy Leo o to, jak zareagował na informację, że na meczu, który może się okazać kluczowym w walce o awans do MŚ, nie będzie zorganizowanego dopingu dla Orłów, bo PZPN wystarał się tylko o 460 biletów (na 12 tys.) i do tego nie rozprowadził ich wśród fanów, tylko wśród działaczy "terenu". - To zła sytuacja, nie jestem z tego zadowolony. Fani zasłużyli na to, żeby tu być. Zawsze nas wspaniale wspierają. Oni zawsze są z nami, bez względu na wynik. Nie możemy jednak tej sytuacji zmienić - rozkładał ręce Leo. Podczas treningu na stadionie NK Maribor za ogrodzeniem ustawiło się kilkudziesięciu fanów z Polski. Bluzgali na prezesa Grzegorza Latę i na cały PZPN, domagali się: - Wpuścicie kibiców! Dziennikarze tymczasem dociekali, na czym Leo opiera nadzieje na ogranie Słowenii, skoro w sobotę nie udało się w Chorzowie pokonać Irlandii Płn. - Jedyną rzeczą, jaką trener może zrobić, to użyć swoich narzędzi i wpłynąć na mentalność zawodników. Znamy swoje możliwości, wiemy jak chcemy grać w piłkę. Ale nie zawsze znam odpowiedzi na wszystkie pytania. Powiedzcie mi, co się stało z Błaszczykowskim w ostatnią sobotę, bo ja nie wiem. W piłce nie zawsze dwa i dwa to cztery - kręcił głową Holender. Leo wierzy w zbawczy wpływ poniedziałkowej rozmowy z teamem. - Uwierzcie mi, to była rozmowa, a nie mój monolog. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że w sobotę brakowało nam cierpliwości. Za bardzo graliśmy nogami, sercem, a za mało głową. W I połowie grało 11 różnych zawodników, a w drugiej była na boisku drużyna. Nie możemy się spieszyć. Futbol jest szybki, ale to duża różnica grać szybko, a grać w pośpiechu - tłumaczył Leo Beenhakker. Dodał też: - W środę postaramy się grać od początku jak "brygada ogniowa". Czy dopuszcza myśli, że nie awansujemy na mundial? - Nie jestem tego typu facetem, nie myślę o tym, gdyż koncentruję się nad tym, abyśmy awansowali - zapewniał Leo. Beenhakker oglądał nie tylko sobotni mecz Słoweńców z Anglią na Wembley (przegrali go 1-2), ale też inne spotkania naszego środowego rywala w eliminacjach MŚ 2010. - Jestem zaskoczony, że mnie pan o to pyta, bo to sugeruje, że jesteśmy amatorami. Widzieliśmy mecz Anglia - Słowenia na dvd. Ciężko teraz analizować styl Słowenii. Jesteśmy przygotowani, podsumowaliśmy ostatnie mecze Słowenii i piłkarze widzieli rywala w akcji - uspokajał selekcjoner Orłów. Leo mówił też o dyspozycji napastników. - By być szczerym, cała trójka napastników nie jest w szczytowym momencie kariery. Pracujemy nad poprawą ich formy - powiedział i zaznaczył, że Jakub Błaszczykowski nie jest napastnikiem. Leo widzi też możliwość, by w wyjściowej "jedenastce" znaleźli się Ludovic Obraniak i Ebi Smolarek, ale decyzje jeszcze nie zapadły. - Bez wątpienia na zawodnikach spoczywa olbrzymia presja, ale to część ich pracy. Wielu moich zawodników ma jednak masę doświadczeń, więc wiedzą jak radzić sobie w takich sytuacjach. Przecież podczas eliminacji do Euro 2008 mieliśmy też sporo ciężkich, kluczowych meczów: wyjazdy z Portugalią, czy Finlandią. Jeśli z presją nie radzisz sobie, to znaczy, że nie nadajesz się do wielkiej piłki. I to nie tak, że nie mamy losu awansu w naszych rękach. Właśnie, że go mamy, tylko musimy zacząć wygrywać. Musimy zacząć grać na swoim normalnym poziomie, dotyczy to zwłaszcza kluczowych zawodników dla tej kadry - zaznaczał Leo Beenhakker. Michał Białoński, Dariusz Wołowski Maribor