Leo na dzisiejszej konferencji sporo uwagi poświęcił incydentowi, do jakiego doszło we Lwowie po meczu Ukraina - Polska, w efekcie którego za niesportowe zachowanie zawieszeni zostali kadrowicze Artur Boruc, Dariusz Dudka i Radosław Majewski. Rzecz jasna Beenhakker nie powołał ich na dwumecz ze Słowenią i San Marino w ramach eliminacji do MŚ 2010 r. - Rozmawiałem z zawodnikami wiele razy, powtarzałem im, że mając 20 kilka lat robią w życiu, to co kochają - grają w piłkę, żyją w dobrych warunkach. I trudno mi uwierzyć, żeby faktycznie jedynym sposobem na dobrą zabawę, jest picie alkoholu do tego stopnia, że się później leży na plecach?! Ja tego nie rozumiem - nie krył Leo! Beenhakker podkreślił, że nie jest w stanie do końca wyjaśnić decyzji o zawieszeniu trójki kadrowiczów, bo musiałby podać szczegóły, a te skompromitowałyby piłkarzy. - Dlatego nigdy tego nigdy nie uczynię. Jako trener uważam, że są rzeczy, które muszą zostać w kręgu reprezentacji i nie mam zamiaru niszczyć żadnego zawodnika - argumentował. Odciął się też od opowieści i "bajek", które krążą na temat tego incydentu. - Zawiesiłem trójkę piłkarzy, nie biorę ich na mecze ze Słowenią i San Marino. Ta decyzja nie czyni nikogo zwycięzcą. Sztabu, reprezentacji, mnie, zawodników. Nie wygrywa na tym cała polska piłka - mówił grobowym głosem Leo. Holender ma świadomość tego, że jeżeli Polska w najbliższych meczach zgubi punkty, to pojawią się zarzuty, iż to z powodu braku zawieszonych Boruca i Dudki, którzy mają przecież miejsce w wyjściowej jedenastce. - Z drugiej strony, gdyby zdarzyła się strata punktów przy ich udziale, można by powiedzieć - "Z jakiej racji oni są w reprezentacji" i że to w konsekwencji ich obecności potknęliśmy się - tłumaczył Leo. Dodał, że jest rozbawiony reakcją ludzi, również z mediów, którzy chcą usprawiedliwić to zachowanie piłkarzy, argumentując, że to "polska kultura, polski sposób bycia". - Nie chcę dyskutować z polską kulturą, obyczajami. Każdy ma prawo żyć jak chce, ale jeśli wstępujesz do reprezentacji, czy w jakikolwiek sposób uczestniczysz w profesjonalnym sporcie na najwyższym szczeblu, to pewne nawyki związane z polską kulturą powinien zostawić za sobą - dowodził Leo i wtrącił też, że profesjonalne uprawianie sportu wiąże się z wyborami, a ta zasada dotyczy wszystkich - zawodników, sztabu, samego związku, czy zarządu. Selekcjoner przypomniał też sygnały, które dotyczyły nadużywania alkoholu przez polskich działaczy obecnych na igrzyskach w Pekinie. - Każdy zawodnik i działacz, który zaproszony do kadry na ważną imprezę jest zobowiązany swoim zachowaniem godnie reprezentować swój kraj. Działacze mają obowiązek stwarzać dla zawodników najlepsze warunki treningowe, sprzętowe itd. To wszystko wymaga profesjonalizmu. Jeżeli zawodnik przyjmuje zaproszenie do reprezentacji musi być świadom tej decyzji. Jeżeli bardziej jest zainteresowany dobrą zabawą, samym udziałem, pobytem z rodziną, to powinien podziękować za zaproszenie do kadry - wykładał Leo. Przypomniał też, że właśnie takie przesłanie przekazał zawodnikom dwa lata temu, na początku pracy z reprezentacją Polski. Leo nie ma nic przeciw temu, by po meczu zawodnicy napili się lekkiego alkoholu. Muszą to jednak uczynić w rozsądnych ilościach. Po feralnym spotkaniu z Ukrainą, gdy sztab kadry i piłkarze spożywali kolację na tarasie hotelowej restauracji (było ciepło), jeden z piłkarzy zapytał Beenhakkera o to, czy może zamówić piwo. - Oczywiście pozwoliłem na to. Zdaję sobie sprawę z tego, że po pięciu dniach picia wody i soku pomarańczowego piłkarz ma prawo napić się piwa, czy lampki wina. Trzeba znać jednak miejsce, czas, a przede wszystkim limity, których wszyscy byli świadomi - zaznacza Leo. Beenhakker nie kryje, że decyzja o zawieszeniu boli go. - Czuję się tak, jakby zawiodło mnie dziecko - porównywał. - Takie sytuacje w życiu się zdarzają. Nawet w stosunku do dzieci, nie znaczy to, że się ich nie kocha i nie akceptuje. Z wieloma chłopakami jestem emocjonalnie związany, ale mając na uwadze ich zachowanie musiałem podjąć taką decyzję. Selekcjoner przypomniał również, że czuje się odpowiedzialny za to, w jakim stanie piłkarz z reprezentacji wraca do klubu, który przecież utrzymuje zawodnika. Dlatego Beenhakker nie chce, żeby po pięciu dniach pobytu na kadrze do klubu wracały "zwłoki" z tego powodu, że ktoś nadużywa alkoholu.