W tym roku wybór Jakuba Błaszczykowskiego na "piłkarza roku" wzbudził sporo kontrowersji. Kuba wyprzedził Artura Boruca i Pawła Brożka. Przeciwnicy kandydatury Błaszczykowskiego podnosili dwa argument. Po pierwsze, że jest za młody, a po drugie, że nie był na Euro, czyli najważniejszej imprezie roku. Z tym pierwszym nie ma nawet sensu polemizować. Ci, którzy mówią, że Kuba jest za młody, za rok powiedzą pewnie, że jest już za stary. Na mistrzostwa Europy Kuba nie pojechał z powodu kontuzji, nie było więc w tym żadnej jego winy. Poza tym, ktoś może uznać, że większą imprezą od Euro jest finał Ligi Mistrzów, czy mistrzostwa świata. Pamiętać też trzeba, że to dzięki świetnej grze Kuby, jego dojrzałości i odporności na stres Polska awansowała do finałów mistrzostw Europy. Jego rajdy i asysty sprawiły, że jakiś inny piłkarz miał okazję zastąpić go w kadrze w ostatniej chwili. Ponadto Kuba pokazał wielka klasę: gdy wszyscy czekali na wielki show, w którym miał ujawnić dramatyczne kulisy decyzji Leo o odesłaniu go do domu tuż przed Euro (taki pokaz na przykład urządził Radosław Matusiak), Kuba nikogo nie skrytykował. Zachował się jak prawdziwy profesjonalista i pokazał młodym piłkarzom jak należy się zachowywać w takich sytuacjach. To był pokaz profesjonalizmu. Dlatego został za to nagrodzony przez ludzi ze środowiska. Chciałbym też zwrócić uwagę, że dla piłkarza najważniejszą imprezą jest gra w podstawowym składzie swojego klubu i strzelanie tak pięknych bramek, jak w meczu z Bayernem. Klamrą spinającą dokonania Błaszczykowskiego w tym roku był gol oraz znakomita postawa w spotkaniu z Czechami. Doceńmy więc, że mamy zawodnika, który ma miejsce w podstawowym składzie Borussi Dortmund, klubu z tak silnej ligi, jaką jest Bundesliga. W takiej formie, jak obecnie Błaszczykowski, długo może nie oddać tytułu "piłkarza roku" w Polsce. Brawo Kuba! Grzegorz Mielcarski, ekspert Canal +