- Rozmawiałem już z Beenhakkerem na temat wydarzeń we Lwowie. Wyjaśnił mi, że podjął decyzję o zawieszeniu trójki piłkarzy z powodu złamania regulaminu dyscyplinarnego. Mimo, że zabronił im wychodzić z hotelu po przegranym meczu, oni go opuścili - powiedział Michał Listkiewicz. W czwartek - po powrocie ze Lwowa, gdzie polska reprezentacja w środę przegrała towarzyski mecz z Ukrainą 0:1 - trener Leo Beenhakker zdecydował o zawieszeniu na czas nieokreślony trzech kadrowiczów - Artura Boruca, Dariusza Dudki i Radosława Majewskiego. Zawieszenie nastąpiło, jak napisano w komunikacie PZPN, w konsekwencji niedopuszczalnego i nieodpowiedzialnego zachowania po meczu z Ukrainą. - Selekcjoner poinformował mnie, że w najbliższych dniach będzie jeszcze rozmawiał indywidualnie z każdym z zawieszonych. Po tych rozmowach podejmie ostateczne decyzje co do ich przyszłości w reprezentacji. Powinny one zapaść do wtorku. Jeśli Beenhakker podtrzyma stanowisko z czwartku, to na pewno zabraknie ich w kadrze na pierwsze mecze eliminacji MŚ ze Słowenią i San Marino - dodał. Prezes PZPN podkreślił, że Beenhakker ma pełne poparcie władz związku. - Zaakceptujemy każdą decyzję trenera - powiedział dodając, że związek nie zamierza z własnej inicjatywy karać piłkarzy. - Oni postąpili nie fair przede wszystkim w stosunku do kolegów, którzy być może też mieli ochotę wyjść, ale potrafili się dostosować do zakazu trenera. Z drugiej strony piłkarze we Lwowie nie mieli czego świętować, bo zagrali słabo, ale to inna sprawa. Nie zamierzamy karać piłkarzy w inny sposób, niż zaproponuje Beenhakker. Jeśli wystąpi o karę finansową, to ją zastosujemy. Sami z siebie nie będziemy jednak podejmować żadnych decyzji. Wydaje się jednak, że największą dotkliwość będzie miała dla nich nieobecność w reprezentacji - podsumował prezes PZPN.