W wywiadzie dla holenderskiej gazety "Algemeen Dagblad" Beenhakker zapowiedział, że chce mieć pełną kontrolę nad pionem technicznym w portowym klubie. - Chcę mieć kompetencje dyrektora sportowego do spraw transferów, scoutingu, rozwoju młodzieży. Odgrywałem role przy transferze Babovica, Cisse, ale nie brałem udziału w negocjacjach transferowych. Odczułem jednak, że sponsorzy mają zaufanie do mnie. Piłem z nimi kawę, rozmawiałem. Wierzą we mnie i Mario (Beena, pierwszego trenera - ASInfo) - tłumaczy Beenhakker. Na pytanie dziennikarza o kiepską kondycję finansową klubu odparł: - Trzeba pamiętać, że cały świat ekonomiczny jest na zakręcie. To sprawia mi dodatkowe trudności. Biznesmeni czasem nie mogą nam dać pieniędzy tak po prostu. Musimy być kreatywni. Nieformalna współpraca Beenhakkera z Feyenoordem ujrzała w Polsce światło dzienne w lutym tego roku, ale jak się okazuje, Holender już w styczniu snuł plany dotyczące ekipy z De Kuip. Jednocześnie zapewnia, że praca z reprezentacją Polski była jego głównym zadaniem: - Polska była zawsze moim priorytetem. Kiedy Rosjanie byli dumni z Guusa Hiddinka (który łączył obowiązki selekcjonera z pracą w Chelsea - ASInfo), Polacy odebrali to jako zniewagę, że w swoim wolnym czasie robię coś dla Feyenoordu. Dziennikarz przeprowadzający wywiad spytał Beenhakkera jakby ocenił sytuację, w której selekcjoner reprezentacji Holandii, Bert van Marwijk przyjął ofertę pracy dyrektora sportowego Legii Warszawa?: - To mnie nie interesuje. To jest już za mną. Jestem już na takim etapie życia, że nie muszę się nikomu tłumaczyć. Od stycznia każdy weekend spędzałem w Polsce. Mogę spokojnie spojrzeć w lustro. - Kiedy przyszedłem tutaj w styczniu, powiedziałem od razu, że przyszłość Feyenoordu zacznie się w lipcu 2009 roku. Byliśmy skupieni na dobrym starcie. Wszyscy wiemy, jak jest w tym mieście. Miasto znowu żyje, jest optymizm, ludzie są zadowoleni. To też zasługa Mario. Teraz czas na uporządkowanie szatni - mówi. Czym według Beenhakkeera ma zajmować się menedżer klubu? - Rozmową. W tej roli mogę tylko rozmawiać. Przez te wszystkie lata w 50 procentach zarządzałem drużyną piłkarską, w 50 procentach zarządzałem ludźmi. Beenhakker przyznał, że praca w Feyenoordzie jest jego wymarzoną, a obecnego szkoleniowca drużyny, Mario Beena, które w minionym sezonie namówił do przejęcia zespołu, poznał jeszcze przeszło 30 lat temu. - Po raz pierwszy spotkaliśmy się w 1976 roku. Pracowałem w szkółce Varkenoord, a on miał 12 lat i grał w jednym z zespołów. Miałem pewną słabość do niego. Mario wiele razy wściekał się na mnie, że go nie wystawiałem - opowiada Beenhakker. - Urodziłem się tu i dorastałem. Miałem siedem lat, kiedy zacząłem chodzić na mecze. Niedługo przeprowadzę się w okolicę De Kuip, nieźle, nie? To chyba wystarczający dowód mojego oddania klubowi?