Interia.pl: Wróciłeś do kraju i co? Jakieś zmiany? Kamil Kosowski, piłkarz FC Cadiz: Jestem w dobrym nastroju. Nic się w Polsce przez te pół roku nie zmieniło. Jest strasznie duszno. W Hiszpanii jest cieplej, ale powietrze jest tam rześkie. Jak to się stało, że Twój zespół spadł do trzeciej ligi? - To dla mnie spore rozczarowanie, niesłychanie przygnębiająca sprawa. Nie cieszę się z tego, ale dobrze się stało, że nie widziałem tego dramatu, bo trener na ostatni mecz mnie nie zabrał. Ze zdjęć i migawek widziałem jednak, że rozpacz była duża. Nie widziałem wcześniej czegoś takiego ani we Włoszech, ani w Polsce. Co się stało? Mieliście walczyć o awans do Primera Division? - W każdym meczu mieliśmy wystarczająco dużo szans na to, żeby być w górze tabeli... ...ale zamiast wygrywać, remisowaliście. - Sprawa w tym tkwiła, że niepotrzebnie co chwilę zmieniano trenerów. Po Calderonie przyszedł Raul Prokopio i wobec niego były duże oczekiwania. Mieliśmy 46 pkt, dwa mecze zremisowaliśmy i znowu zmiana. Często na boisku byliśmy zespołem lepszym i... nie chcę zrzucać winy na sędziów. Po prostu nie mieliśmy trenera, bo piłkarzy dobrych nam nie brakowało. Czyli nowy trener był zły? - Nie chcę oceniać, ale najbardziej profesjonalnym trenerem był Calderon, który był u nas na samym początku. Jakie masz plany? Zostaniesz w trzeciej lidze hiszpańskiej? - Na razie jestem na wakacjach i chcę odpocząć, a co się wydarzy później, jeszcze nie wiem. Byłeś bardzo zawiedziony, gdy okazało się, że Leo Beenhakker nie zabrał Cię na Euro? - Nie, gdyż przeczuwałem, że tak się stanie. Sprawa stała się dla mnie jasna, gdy trener Beenhakker nie powołał mnie na mecz z USA. Wiadomo były, że nikt spoza tej kadry nie dostanie się do składu na Euro. Ale do nikogo nie mam pretensji. Nie chcę się też doszukiwać powodów, dla których zabrakło dla mnie miejsca. W polskiej kadrze o wiele bardzie brakowało innych piłkarzy, nie Kosowskiego. Jest kilku zawodników, którzy znacznie bardziej zasługiwali na powołanie, niż ja. Może kogoś zaskoczę, ale myślę przede wszystkim o Piotrku Brożku. Mieliśmy straszne problemy z obsadą lewej obrony, a Piotrek w ciągu sezonu był najlepszym zawodnikiem na lewej obronie w całej lidze. Na wyjazd na Euro zasłużył też Paweł Brożek. Chociażby za sam fakt, że został królem strzelców ligi. Brożkowie pokazali już nie tylko w lidze, ale też w Pucharze UEFA, że potrafią grać na najwyższym poziomie. Nie bałbyś się wstawić na obronę urodzonego skrzydłowego, jakim jest Piotr Brożek? - Nie widzę nic w tym złego. U Rosjan na boku obrony też mają pomocnika - Żyrkowa i proszę jakie są tego efekty! Nie chcę jednak krytykować decyzji Beenhakkera. Chłopaki starali się wygrać, ale bez szybkości nie da się tego zrobić. Ty również odniosłeś wrażenie, że naszym Orłom brakowało szybkości? - Nie jestem trenerem, ale mam super przyjaciela Ryśka Szula, który jest fizjologiem. Naoglądałem się jego metod pracy, zaczerpnąłem trochę z jego nauki. Dlatego mogę powiedzieć, że chłopaki biegali w jednym tempie i nie mieli szansy w starciu z może nie lepszymi, ale zdecydowanie szybszymi rywalami! Nawet Austriacy byli szybsi od naszych. Jak Ci się podobają mistrzostwa Europy? - Rosjanie grają wspaniale, będę trzymał za nich kciuki w półfinale. Chciałbym żeby zdobyli mistrzostwo Europy. Coś mi się jednak wydaje, że Hiszpanie wygrają ten turniej. Skoro potrafili wytrzymać 120 minut z Włochami, to znaczy, że wszystko przetrwają! A Turcy i ich zabójcze końcówki? - Taka jest piłka - trzeba grać do końca. Turcy nie mają wielkich umiejętności. Ich awans do półfinału do bardziej zasługa niefrasobliwości Chorwatów. Klasowy zespół nie może sobie pozwolić na stratę gola w 121. minucie, tym bardziej, że chwilę wcześniej wyszedł na prowadzenie. To się nie powinno zdarzyć. Nie oglądałem konferencji prasowej trenera Bilicia, ale podejrzewam, że jego wypowiedź tak mniej więcej brzmiała. Rozmawiał: Michał Białoński