Zostały dwa mecze, nazwijmy je towarzyskimi, z zespołami z najniższej półki. Trzeba je jednak koniecznie wygrać. Niby są to spotkania o nic, ale nie do końca. Trudno wyobrazić sobie, aby polscy ligowcy nie byli w stanie pokonać singapurskich czy tajlandzkich rówieśników. Wstyd byłby wielki. To co mnie zaintrygowało przy okazji tego tourne, to nie postawa naszych Orłów na boisku, ale wywiady, analizy, wywody, które temu towarzyszą. Dwa przykłady. Franek Smuda mówi, jeżeli gazety wiernie cytują, że nie interesuje go wygrywanie pięć czy siedem do zera, lecz składanie drużyny. OK, ale jak to się ma do tajlandzkiej wyprawy. A no tak, że jedyną możliwością, aby wygrać tak wysoko nadarza się w dwóch najbliższych meczach. W Europie, w najsilniejszym składzie z nikim się nie wygrywa łatwo pięć czy siedem do zera. Drużyna to nie dom, który się wybuduje i stoi. Potrzebne są zawsze zmiany, retusze, nowe koncepcje. Nie przekonuje mnie ciągłe dorabianie teorii, do faktów, które widzimy. Reprezentacji, Pawełka i innych nie będę krytykował, bo skoro ją chwali dyrektor sportowy Jerzy Engel, to dlaczego ja - szary dzisiaj kibic polskiej reprezentacji - mam być bardziej wymagający. W cały ten niedzielny poranek Jurek mnie najbardziej zaskoczył. Wszystko mu się podobało. W przerwie wykresy, analizy, podkreślanie pozytywnych punktów, udanych akcji. Po meczu także było ciepło i miło. Wymienił nawet pięć, sześć nazwisk, na które trzeba w ciemno stawiać. Wyglądało to na promocję towaru...który trudno potem sprzedać. Jurek to inteligentny człowiek, ale wydaje mi się, że jego stanowisko zajmowane w PZPN-ie, nie bardzo pasuje eksperta telewizyjnego. W jednej kwestii się nawet bardzo zagalopował. Mówił, że on także zaczynał swoją przygodę w styczniu 2000 roku w meczu z Hiszpanią, podobnie jak Franek w niepełnym składzie. Data była zupełnie inna. Koniec stycznia, dokładnie 26. Zawodnicy mieli prawie trzy tygodnie czasu na treningi. Nie było jeszcze, jak dzisiaj, oficjalnego kalendarza FIFA, i nasza drużyna grała z piłkarzami zarówno z ligi polskiej, jak i z zagranicznymi. Tak szczerze, nie bardzo zrozumiałem, czy takie cukierkowe ocenienie naszej kadry, to było spowodowane wewnętrznym przekonaniem, czy może jest w tym jakieś... drugie dno. *** <a href="http://sport.interia.pl/felietony/boniek" target="_blank">TU ZNAJDZIESZ WSZYSTKIE FELIETONY ZIBIEGO</a>, zobacz również <a href="http://boniekzibi.blog.interia.pl/" target="_blank">OFICJALNY BLOG ZBIGNIEWA BOŃKA!</a> *** Zbigniew Boniek nawiązał współpracę z INTERIA.PL. Pisze u nas felietony, a także prowadzi swojego bloga "Spojrzenie z boku Zibiego". Zapraszamy do lektury! Kolejne teksty Zibiego już niebawem! Autor zainspirował INTERIA.PL do finansowego wspierania Bydgoskiego Zespołu Placówek Wychowawczych z ul. Stolarskiej 2.