"Takie mecze po prostu trzeba wygrać i nie ma tu znaczenia, czy Jasiu Furtok strzeli gola ręka, czy zaaplikuje się rywalowi 10 bramek. Liczy się tylko zwycięstwo. Można więc się cieszyć z dobrej skuteczności, jednak trzeba pamiętać, że prawdziwą weryfikacją naszych aspiracji będą jesienne pojedynki z dużo silniejszymi rywalami" - wyjaśnił Ziober. Podkreślił, że gdyby był na miejscu Leo Beenhakkera, to nie odesłałby ze zgrupowania Artura Boruca i wstawiłby go do bramki w spotkaniu z San Marino. "Ten mecz musiał być wygrany i pomógłby Borucowi wrócić do równowagi. Po pojedynku z Irlandią Północną niepotrzebnie spadły na niego gromy. Na krytykę zasłużyła bowiem cała drużyna. Ten mecz to był skandal. Błędy popełnił też Leo Beenhakker, który źle dobrał ludzi. Efekt był taki, że cały zespół, nie tylko Boruc, nie był mentalnie przygotowany do tego pojedynku" - powiedział Ziober. Dodał, że jego zdaniem Beenhakker powinien jednak pozostać na swoim stanowisku. "Po meczu z Irlandią po raz pierwszy nie podobało mi się jego zachowanie. Popełnił błędy i powinien się do nich przyznać, a nie obrażać się na krytykę. Trochę się zagubił, jednak nie zmienia to faktu, że wprowadził do polskiego futbolu nowe, świeże spojrzenie i pełen profesjonalizm. Do tego wielokrotnie pokazał, że ma charakter i nie boi się otwarcie mówić o tym, co mu się nie podoba. Polacy jednak nie lubią takiego stylu bycia. Tym chyba można tłumaczyć niechęć, z jaką odnoszą się do Beenhakkera ludzie z PZPN" - powiedział Ziober. Jego zdaniem selekcjoner powinien zostać na swoim stanowisku nawet wtedy, gdyby podjął pracę w Feyenoordzie Rotterdam. "Znam wiele przypadków, gdy trenerzy prowadzili jednocześnie kadrę i zespół klubowy. Nie ma z tym wielkiego problemu. Selekcjoner ma postawione określone zadanie i powinno nas interesować tylko to, czy się z niego wywiązał" - zakończył Ziober.