<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/polska-ukraina,2299">INTERIA.PL zaprasza na relację na żywo z meczu Polska - Ukraina - początek: sobota 17.00!</a> Z powodu fatalnego bilansu 0-9 w dwumeczu z Hiszpanią i Kamerunem, nikt w Polsce nie rozumuje już w ten sposób: "Pierwszy mecz, za jaki powinniśmy rozliczać Smudę nadejdzie 8 czerwca 2012 r., a 19 miesięcy w piłce nożnej to szmat czasu. W tak długim okresie jedne potęgi powstaną, a inne legną w gruzach." Wyjątek stanowi jedynie prezes PZPN-u Grzegorz Lato, który ostatnio uciszył spekulacje, według których po każdej kolejnej porażce głowa Smudy miałaby spaść. Szef związku zdecydowanie podkreślił, że przed ME do żadnej zmiany szkoleniowca nie dojdzie. Wyglądało to na szczerą deklarację. Lato brzmiał przekonująco. Jesteśmy krajem rozpalonych głów. Szybko dochodzimy do ekstremalnych osądów i jeszcze szybciej się z nich rakiem wycofujemy. Łatwo budujemy pomniki i jeszcze łatwiej obrzucamy je czym popadnie. Najlepiej o tym się przekonał Leo Beenhakker. Srebrnowłosy Holender w styczniu 2008 r. odbierał tytuł Człowieka Roku, a pół roku później w naszym kraju wylewano na niego pomyje, oskarżano o handel piłkarzami z reprezentacji, tendencyjne powołania i Bóg wie co, aż w końcu wylano publicznie przed kamerami. Porażki w sparingach, nawet te do zera, jestem w stanie wybaczyć Smudzie. Owszem, martwi mnie to, że nie ma stałej, stopniowej progresji. Kadra Franza zamiast z meczu na mecz grać coraz lepiej wpada w doły, momentami brakuje jej koncepcji, a nawet waleczności (w spotkaniu z Kamerunem, to rywale, choć wygrywali, faulowali niemal dwukrotnie częściej). Po wygranej 2-0 z Bułgarią dopadła nas strzelecka niemoc, ale bezbramkowe spotkania z Finlandią i Serbią należy uznać za co najmniej poprawne. Na ostatnie dwa z Hiszpanią i Kamerunem spuśćmy zasłonę milczenia? Niepokojące jest również to, na co zwracają Nasi Czytelnicy, którzy często pytają: "Dlaczego trener Smuda tak często zmienia zdanie?" Świeże przykłady, to Ebi Smolarek i Artur Boruc. Pierwszy trafił do kadry, choć nie jest jeszcze gotów na 90 minut gry, a drugi nie zdążył jeszcze zagrozić numerowi "jeden" w bramce Fiorentiny - Sebastienowi Freyowi, a przecież wywalczenie miejsca w wyjściowym składzie miało być warunkiem powołania. Najważniejsze, że to wszystko nie kłóci się w głowie samego selekcjonera. Skoro Boruc już przyjechał, to logiczne jest, że wejdzie do bramki. Jeden mecz z Ukrainą przed dwoma laty gdzieś przeszedł mu koło nosa, a balanga po nim wywołała skandal i spore kłopoty. Teraz kolej, by wychowanek Pogoni Siedlce zapewnił sobie korzystny obraz po starciu z Andrijem Szewczenką i jego kolegami. Franz potrafi sobie radzić z niegrzecznymi chłopcami. Smuda ma w sobie coś takiego, co powoduje, że niepokorni złość i nadmiar energii wylewają na przeciwniku na boisku, a później są barankami. Tak było z Kamilem Kuzerą, który za kadencji Smudy w Wiśle zapowiadał się na europejskiej klasy obrońcę i z powodzeniem rywalizował o miejsce na prawej stronie defensywy z Marcinem Baszczyńskim. Dziwnym trafem, gdy Smudę Wisła odprawiła, na "Kuziego" zabrakło bata i błyskotliwie zapowiadająca się kariera zamieniła się w szarą, przeciętnego piłkarza ligowego, którego na Euro 2012 raczej nie zobaczymy, choć będzie wtedy w optymalnym wieku (29 lat). Ze zgrupowania "Biało-Czerwonych" w Grodzisku Wlkp. dochodziły same optymistyczne sygnały (za wyjątkiem kontuzji Jacka Kiełba). Generał Franz wprowadził dyscyplinę, jak podczas ćwiczeń musztry, nie pozwalał na żadne rozprężenie, eskapady na miasto (poza jedną, kontrolowaną do Starego Browaru w Poznaniu). By nie było smutno, rzucał grepsy w swoim stylu (m.in. o sylwetce Boruca jak u modela). Sęk w tym, że przed meczami humory zawsze mamy szampańskie. Nadeszła pora, byśmy takie mieli po końcowym gwizdku.