Były trener polskiej reprezentacji piłkarskiej zaznacza, że czasem do piłkarza dociera się krzykiem, czasem rozmową, czasem po prostu trzeba go zostawić samego. Cieszy się, że wreszcie ktoś powiedział, że mamy problem z polskim futbolem i zaznacza, że nowe pokolenie wybiegnie na boiska za 12 lat, bo tyle trwa produkcja młodego piłkarza. RMF FM: "Canarinhos" ze łzami w oczach wracają do domu. Spodziewał się pan takiego scenariusza? Jerzy Engel: - Nie, nie. Wręcz odwrotnie. Myślałem, że dojdą do finału i tak przed mistrzostwami stawiałem. Ci, którzy wieszczyli koniec piłkarskiej Europy powinni uderzyć się dziś w piersi i przeprosić? - Ci, którzy wieszczą takie rzeczy powinni przeprosić wszystkich. Ale myślę, że piłka właśnie dlatego jest taka piękna, że nigdy nie można do końca nic prorokować wcześniej. Czyli Europa reaktywacja? - Europa tak, Europa da sobie radę, bo ma kilka drużyn, które mogą wygrać z każdym. O Holendrach do tej pory mówiło się "niesamowici piłkarze, tyle tylko, że każdy z nich jest zbyt ważny, ma zbyt wielkie ego, aby grać zespołowo". Trener wczoraj znalazł jakiś sposób na tę jedenastkę gwiazd, czy tak się po prostu szczęśliwie zbiegło? - Ja myślę, że i jedno, i drugie, bo ten szczęśliwy zbieg okoliczności im troszkę pomógł. Bo zdobyli pierwszą bramkę po uderzeniu samobójczym. A więc trzeba mieć troszkę szczęścia, żeby coś takiego w czasie meczu się wydarzyło. Co się dzieje w szatniach? Ale co się mogło wczoraj dziać w tych szatniach? Bo po przerwie zobaczyliśmy dwie zupełnie inne drużyny. - To fakt. Brazylia wyszła zupełnie rozkojarzona. I coś tam się tam stało złego w szatni Brazylii. Odwrotnie aniżeli w szatni Holendrów, którzy wyszli niesamowicie skoncentrowani. A co mogło się stać złego? Co się dzieje w szatniach? - Czasami jest tak, że zespół wychodzi za bardzo usatysfakcjonowany tym, co zrobił do przerwy. I Brazylia do przerwy dominowała, miała wszystko pod kontrolą, prowadziła. Zdobyła dwie bramki, z których jedna była uznana - i słusznie, bo jedna była ze spalonego. A więc wydawało się, że właściwie ten mecz układa się już po ich myśli. I może wyszli za spokojni na drugą połowę. Czyli trener nie ostrzegł. A co się działo w drugiej drużynie? Co tam się mogło wydarzyć? - W drugiej szatni działo się pewnie dokładnie to samo, co działo się w szatni Jurka Dudka, kiedy grał w Liverpoolu. I kiedy przegrywał 3-0 z Milanem w finale Ligi Mistrzów, a później wyszli z szatni i stało się 3-3, a potem w karnych wygrali dalej. A więc myślę, że podobnie było w szatni Holendrów. Ale pytam, jakie są tam emocje, czy tam się krzyczy na piłkarzy? W jaki sposób się ich motywuje? Czasami do piłkarza dociera się krzykiem, czasami do piłkarza dociera się rozmową. Czasami trzeba piłkarza zostawić zupełnie samego, bo trzeba znać ich charaktery, trzeba znać ich osobowości i trzeba umieć dotrzeć do każdego indywidualnie. Afryka już bez swojej drużyny Żal Ghany - ostatniej afrykańskiej drużyny - pokonanej wczoraj przez Urugwaj? - Pewnie, że żal. I podobnie byłoby żal Urugwaju, obu drużyn byłoby żal. Ale Ghany żal, bo oni w ostatniej sekundzie meczu mieli ten rzut karny, z którego powinni zdobyć zwycięską bramkę. Już widzieli zwycięstwo. - Tak, to jest to marzenie każdego dziecka, które zawsze kończąc zabawę na podwórku mówi "no to jeszcze jeden strzał". Ostatnia minuta meczu - rzut karny. I marzy o tym. I nagle to marzenie się jednemu spełniło. I niestety to marzenie z nim zostanie do końca życia jako bardzo, bardzo złe, przykre. Dziś mecz Niemcy-Argentyna. Dwa razy spotkali się już w finałach mistrzostw świata, ze zmiennym szczęściem. Komu dzisiaj będzie sprzyjać to szczęście? - Z jednej strony wspaniały Messi, genialny zawodnik, najlepszy piłkarz świata - i pokazuje to. Wsparty Tevezem, wsparty Higuainem, a więc niesamowicie mocny atak... Ale z drugiej strony inna drużyna niemiecka, fantazyjna. - Tak. I to są Niemcy, które nam się podobają, które grają w zupełnie innym stylu niż dawniej, bo też są to inne Niemcy. Ponieważ tam, jak wiemy 12 graczy na 20 to są piłkarze, których korzenie nie wywodzą się z Niemiec. Ale ładnie grają - Oezil, Podolski, Klose, Mueller... To są ci zawodnicy, którzy nam się podobają i - kto wie - wszystko jest tutaj otwarte. No to kto wygra? Nie odważy się pan postawić? - To szamani pewnie wiedzą. Myślę, że obojętnie kto wygra, to ten drugi będzie wielkim przegranym. A jeżeli chodzi o drugi mecz - Hiszpanie pokonają wiszącą nad nimi klątwę tego przegranego zawsze ćwierćfinału? Myśli pan, że się uda po raz pierwszy? - Myślę, że dobrze byłoby, bo Paragwaj nie jest taką drużyną, w którą wszyscy wierzą i której wszyscy kibicują - oprócz Paragwajczyków oczywiście. Raczej większość kibicuje jednak Hiszpanom. A kto będzie mistrzem świata? Co panu serce podpowiada? Bo wiem, że trudno wróżyć w tej chwili. - Na pewno nie Paragwaj, ale wszystkie pozostałe mogą zostać mistrzem świata. Co dalej z sędziowaniem? Co dalej z sędziowaniem? Bo niezależnie od tego, jaki będzie finał, już wiadomo, że błędy sędziów to katastrofa i kompromitacja. Pan mówi "powtórki wideo - zdecydowanie tak" czy "zdecydowanie nie"? - Zdecydowanie tak. I od bardzo dawna już o to wnioskujemy jako szkoleniowcy, również jako selekcjoner reprezentacji Polski. Na konferencjach trenerskich mówiliśmy o tym. FIFA spróbowała już tych powtórek podczas Pucharu Konfederacji i myślę, że to będzie najlepsze wyjście. Ale spróbowała i na razie nic się nie stało. Są tylko taki obietnice, że może, że zobaczymy, że porozmawiamy. - Tak, bo muszą wydzielić to do odpowiednich turniejów, bo nie wszędzie można to wprowadzić. Na boiskach II-III ligi tego się nie wprowadzi, bo nie ma kamer. Ale na turniejach rangi mistrzostw świata, mistrzostw Europy, czyli Ligi Mistrzów - tak. Ale myśli pan, że już te powtórki wideo to jest sprawa przesądzona, tak? - Tak mi się wydaje. A kiedy te tryby FIFA przemielą to wszystko? - Mają na to cztery lata do kolejnych mistrzostw świata. Myślę, że wcześniej może właśnie Platini wprowadzi tych pięciu sędziów, którzy już są w tej chwili w Lidze Europejskiej, i to też pomaga. Największe mundialowe emocje przed nami, a w niektórych krajach już przystąpiono do rozliczeń. Francuzi rozliczają swoją reprezentację, a FIFA oczywiście protestuje, bo to uderzenie w niezależność związku. Dlaczego nikt nie ma rozliczać za błędy i za takie gorszące sceny? - Sportowców rozliczają władze sportowe, a nie władze rządowe, bo tak doszlibyśmy do każdej innej dziedziny życia, gdzie też rząd musiałby się zabierać za wszystko. Lekarzy niech rozlicza rada lekarska, budowlańców niech budowlani rozliczają, a sportowców sportowcy. Ale jakie błędy trenerskie trzeba popełnić, żeby dopuścić do takich scen, jakie mieliśmy w reprezentacji Francji? - Przede wszystkim człowiek, który nie umiał być liderem grupy, który nie umiał skonsolidować grupy, który nie umiał stworzyć zespołu. Było to widać przez długi czas w reprezentacji Francji. Oni się bronili świetnymi piłkarzami, bo Francja ma świetnych piłkarzy, ale wszystko niestety wylało się na mistrzostwach świata. Jest to przykre, bo nie jedzie się na mistrzostwa świata, gdzie reprezentuje się kraj, po to, żeby prać swoje własne brudy, a Francuzi to zrobili. Tego robić nie wolno. Kilku piłkarzy to były charaktery A miał pan dużo konfliktów w drużynie? - Jakieś konflikty są zawsze, ale mnie udało się tak poskładać zespół i tak nim kierować, że te twarde charaktery, bo jak przypomnę kilku zawodników z mojej drużyny to były rzeczywiście twarde charaktery - Świerczewski? Ale też mówili: "Nie zrobię!", "Nie masz racji!" - No pewnie, że tak, bo z twardym charakterem coś można wygrać. Z grzecznymi chłopcami się mistrzostwa nie zdobędzie ani awansu. Tak więc trzeba dobierać twarde charaktery, jeśli się chce wygrać cokolwiek. Natomiast później trzeba umieć te charaktery poprowadzić dalej. To teraz przyszłość. Wyjdziemy z grupy za dwa lata czy nie? - Oczywiście, że wyjdziemy. Jest pan optymistą! - Jestem optymistą, bo wierzę w naszych zawodników, wierzę w naszego szkoleniowca i sądzę, że dadzą sobie radę. Ale w to nawet nasi piłkarze nie wierzą, bo po przegranej z Hiszpanią mówili: "Oni są przynajmniej o dwie klasy lepsi od nas. Nie wiem, czy dwa lata nam wystarczą!". Chyba wiedzą co mówią? - Tak, wiedzą co mówią. To przykro się oglądało, ale myślę, że stworzono wszelkie warunki ku temu, żeby tak się stało. Ta nauczka dobrze zrobi wszystkim. A zna pan refleksje mundialowe Michała Probierza, który został wysłany do RPA przez PZPN? - Po to go tam wysłaliśmy jako jednego z trenerów, żeby przywiózł swoje refleksje, opisał je i podał dalej. Lepiej? Możliwe za 12 lat To ja teraz przeczytam: "Uświadomiłem sobie, że w czasie 10 lat szkolenia młodzieży w porównaniu do innych krajów tracimy 4". Pytam speca od wyszkolenia w PZPN, dlaczego tak jest? Dlaczego my tracimy? Czasami do piłkarza dociera się krzykiem, czasami do piłkarza dociera się rozmową. Czasami trzeba piłkarza zostawić zupełnie samego, bo trzeba znać ich charaktery, trzeba znać ich osobowości i trzeba umieć dotrzeć do każdego indywidualnie. No dobrze, ale co zrobić? Jaki jest plan B, bo czytam: "Nawet w rozgrywkach młodzieżowych nie jesteśmy już w stanie rywalizować z czołowymi drużynami Europy, a będzie jeszcze gorzej. Za chwilę będziemy cieszyć się tylko z wygranych z San Marino". To bardzo źle brzmi. To też prognoza Michała Probierza. - Oczywiście i bardzo się cieszę, że wreszcie o tym głośno mówimy. Dotychczas wszystko zasypywaliśmy pod piaseczek. Kiedy mówiliśmy, że nie ma infrastruktury, nie ma boisk, nie ma szkoleniowców, że trzeba inwestować, wszyscy odwracali się tyłem do piłki nożnej. Teraz nagle się okazało, że piłka nożna może być sportem narodowym, ale nie jest. W piłkę zaangażowanych jest tylko 1,05 proc. populacji, czyli mówimy na razie o czymś, co nie istnieje. Dobrze, ale kiedy będzie lepiej? Kiedy się poprawią te wyniki młodzieżówek, które są masakryczne. Przejrzałam sobie wyniki 17-latków, 18-latków, 19-latków - porażka za porażką. - Oczywiście i nie jest to przypadek. Na to pracowaliśmy przez wiele lat. A kiedy będzie lepiej? - Produkcja młodego piłkarza trwa 12 lat - od 7-latka, który przychodzi do klubu, do 19-latka, który kończy wiek juniora, a więc poczekajmy. Czyli za 12 lat, tak? - Możliwe. Czy to koniec słynnej piłki jabulani? - Jabulani jest trudną piłką - to nie ulega wątpliwości. Nie mogą sobie z nią poradzić najlepszy. Myślę, że to będzie koniec na tych mistrzostwach, bo nikt dalej taką piłką nie będzie chciał. Bo do tej pory zawsze tylko bramkarze protestowali, ale teraz to już wszyscy protestują. - Wszyscy protestują, bo jest to trudna piłka, preferująca tych, którzy uderzają z daleka. Ale jak widzieliśmy, nawet w karnych ma swoje problemy. Czyli wracamy do bardziej tradycyjnych piłek? - Zobaczymy, co wymyśli FIFA za kolejne cztery lata, bo co chwila ta piłka jest zmieniana.