- Szczerze? Nie spodziewałem się tego powołania tak szybko. W tym sezonie nie rozegrałem w lidze przecież zbyt dużej liczby spotkań, dlatego było to dla mnie pewne zaskoczenie. Nie ukrywam jednak, że cieszę się, że będę mógł polecieć na zgrupowanie do Turcji - mówi w rozmowie z portalem INTERIA.PL Pawłowski. Karierę dynamicznego skrzydłowego Zagłębia Lubin w znacznym stopniu zahamowały kontuzje. W ostatnich trzech latach w mediach częściej pojawiały się informację dotyczące jego stanu zdrowia niż boiskowych dokonań. - Kontuzje długo się za mną ciągnęły, lecz obecnie czuję się świetnie i nic mi nie dolega. Jeszcze nie wróciłem do optymalnej formy, ale mam nadzieję, że po przepracowanym zimowym okresie przygotowawczym będę mógł dać drużynie znacznie więcej - dodał. 24-letni piłkarz miał już okazję poznać Franciszka Smudę, gdy ten prowadził w ubiegłym sezonie KGHM Zagłębie Lubin. Wychowanek Pomorzanina Sławoborze uważa jednak, że znajomość z selekcjonerem wcale nie jest dla niego dużym atutem. - Na pewno wiem, czego oczekuje od zawodników, choć u niego z powodu kontuzji nie grałem zbyt wiele. Co prawda trener Smuda nie pracował w Lubinie zbyt długo, ale zdążyłem poznać jego oczekiwania i wymagania - podkreślił motor napędowy lubinian. Pomimo częstych kontuzji Pawłowski zdążył zaskarbić sobie sympatię lubińskich kibiców i trenera Marka Bajora. Szkoleniowiec lubińskiego zespołu bardzo liczy na jego nieprzeciętne umiejętności. Ostatnio popularnego "Szymka" obdarzył nawet opaską kapitańską. - Akurat tak się złożyło, że Michał Stasiak ponownie usiadł na ławce, Olek Ptak nie broni i kolej przyszła na mnie - wyjaśnił pomocnik lubińskiego zespołu.