Słowa te wypowiedział podczas programu TVP Sport, w którym uczestniczył za pośrednictwem przekazu satelitarnego z Kijowa. Gościem studia w Warszawie był Listkiewicz, który wtedy nie odniósł się do tego apelu. "Nie ustalaliśmy tego wystąpienia i było ono dla mnie zaskoczeniem. Miłym zaskoczeniem" - przyznał, cytowany przez "Przegląd Sportowy". "W normalnych okolicznościach, jako człowiek, który skutecznie walczył o Euro, miałbym w zasadzie zapewnioną wygraną w wyborach na kolejną kadencję. Tak było choćby w przypadku Gilberta Madaila, który wygrał Euro 2004 dla Portugalii, tak samo jest w przypadku szefów futbolu w Austrii i Szwajcarii, którzy organizują mistrzostwa w przyszłym roku" - dodał Listkiewicz. Kadencja obecnego prezesa upływa w przyszłym roku. Czy Listkiewicz, który wcześniej zapowiedział, że potem odchodzi ze stanowiska, po apelu Surkisa zmienił zdanie? "Mamy Euro 2012, więc może i chciałbym dalej być prezesem, ale zdaję sobie sprawę z uwarunkowań. Dlatego podtrzymuję moją deklarację: szefem federacji jestem tylko przez najbliższe miesiące, a potem rezygnuję - stwierdził.