29 lipca obrońca reprezentacji Polski został zdyskwalifikowany na pół roku przez Wydział Dyscypliny w związku z czynami korupcyjnymi w Zagłębiu Lubin. Sprawa dotyczyła ustawienia meczu z Cracovią (0:0) w 2006 roku (choć Piszczek nie grał w tym spotkaniu). Wrocławski sąd okręgowy podjął decyzję w sprawie m.in. tego piłkarza już 27 czerwca, skazując go na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Tuż po decyzji Wydziału Dyscypliny Piszczek - obecnie czołowy piłkarz Borussii Dortmund - poinformował, że nie będzie się odwoływał i przez ten okres nie wystąpi w drużynie narodowej. Obecnie jednak, gdy do zawodnika wpłynęło uzasadnienie WD, sprawa może nabrać innego biegu. Zwłaszcza że piłkarz od pewnego czasu jest namawiany przez ludzi ze środowiska piłkarskiego - m.in. trenera Smudę - do zmiany swojego stanowiska. "Mniej więcej w połowie września będzie wiadomo, jaka będzie ostateczna decyzja w sprawie Łukasza" - podkreślił Smuda, dodając dość tajemniczo, że w przypadku jego podopiecznego z kadry "jest odwołanie". Informacji o złożeniu odwołania nie potwierdził we wtorek menedżer zawodnika Bartłomiej Bolek, który na razie nie chce wypowiadać się w tej sprawie. Swoje stanowisko zajął prezes PZPN Grzegorz Lato. "Nie wyobrażam sobie, żeby Łukasz się nie odwołał. W przeciwnym razie będzie miał kłopoty sportowe również u siebie w Borussii Dortmund, przecież UEFA i FIFA zwracają szczególną uwagę na przypadki korupcji" - powiedział szef piłkarskiej centrali. "Nie zamierzam naciskać na Związkowy Trybunał Piłkarski (komisja odwoławcza PZPN, do której może trafić odwołanie Piszczka - przyp. red.), tak samo jak nie wywierałem żadnej presji na Wydział Dyscypliny. Nie wyjdę przed szereg. Poczekajmy, zawodnik ma jeszcze trochę czasu. Nie ja prowadzę tę sprawę" - podkreślił Lato. Na razie, bez Łukasza Piszczka w składzie, biało-czerwoni rozegrają dwa atrakcyjne towarzyskie mecze - 2 września z Meksykiem w Warszawie i 6 września z Niemcami w Gdańsku.