- Martwią mnie dzisiejsze sytuacje, z których muszą paść bramki - powiedział trener Franciszek Smuda. - Reprezentacja musi takie okazje wykorzystywać. Sami sobie sprowokowaliśmy taki mecz. W tyłach, szczególnie w drugiej połowie, było dużo zamieszania. Wynikało to również ze zmian, które zrobiliśmy. Dobrze, że wygraliśmy, co daje wiarę na przyszłość. Z Włochami tego nie było. Pierwsza bramka podcięła nam skrzydła, a drugi gol zupełnie nas rozbił. Garstka kibiców też potrafiła dopingować. W finałach EURO 2012 kibice nas nie zawiodą. Każdy z 22 zawodników powołanych przeze mnie, chciałby zagrać w jednym, czy drugim spotkaniu. Wcześniej zarzucano mi, że nie robię dużo zmian. Dziś widać, że jak robię dużo zmian, to jest "dym" w zespole. Komorowski wywiązał się dobrze z zadań, Mierzejewski początkowo dużo robił, później zgasł, Matuszczyk ma problemy z grą w Kolonii i to było widać. Brożek to jest prawdziwy napastnik, ale widać po nim, że bardzo mało gra w klubie. Podobnie jak Obraniak. Rok 2011 szybko minął. Teraz najważniejszy jest maj 2012 roku, w którym poprawimy wiele elementów. A wówczas wyjdziemy z grupy, co jest moim celem - także zawodników, czy prezesa. W czasie meczu nie myślę o godle. Czasami tylko słyszę, że kibice krzyczą "gdzie jest Orzeł". Mam nadzieję, że ta sprawa zostanie pozytywnie rozwiązana. Ukraina też wprowadziła logo. - Gratuluję Polsce zwycięstwa. Życzę Polakom zwycięstw w finałach EURO 2012 - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Węgrów Sandor Egervari. - Dziś miałem wrażenie, że zagraliśmy dwa mecze. Bardzo słaby przed przerwą i naprawdę dobry po przerwie. Należał nam się karny. Trochę pechowo, po samobójczej bramce naszego zawodnika, przegraliśmy 1-2. Byłem zaskoczony tak małą liczbą kibiców. Polsce nie brakuje indywidualności. Myślę, że w finałach EURO 2012, niesieni dopingiem kibiców, jesteście w stanie wygrać z każdym rywalem.