Herra szefem rządowej spółki, która koordynuje i nadzoruje przygotowania do Euro 2012, został w lutym 2008 roku. Umowa określa jego miesięczne zarobki podstawowe na poziomie 25 902,40 złotych brutto. Dodatkowo za każdy rok pracy należy mu się premia w wysokości maksymalnie sześciu miesięcznych pensji, ale jest ona uzależniona od oceny postępów przygotowań przez radę nadzorczą PL.2012.Jego kontrakt przewiduje również nagrodę za końcowy sukces, czyli rozegranie w Polsce mistrzostw Europy. Ma ona wynieść połowę wszystkich wcześniejszych zarobków, czyli pensji i premii rocznych. Do momentu rozpoczęcia turnieju finałowego ME czas pełnienia funkcji przez Herrę wyniesie łącznie 52 miesiące. Do tego należy dodać pięć premii za każdy rok pracy.Ujawnienie kontraktu Herry i jego zastępców w PL.2012 to skutek zamieszania wokół odwołanego 13 lutego szefa Narodowego Centrum Sportu Rafała Kaplera. W poniedziałek, na podstawie kilku ekspertyz prawnych, minister sportu nakazała wstrzymanie wypłacenia mu premii zapisanej w jego kontrakcie. Miała ona wynieść dziewiętnastokrotność miesięcznego wynagrodzenia podstawowego w wysokości 39 tys. złotych, czyli łącznie 741 tys. złotych brutto."Po niejasnościach związanych z kontraktem prezesa spółki odpowiedzialnej za budowę Stadionu Narodowego poleciłam sprawdzenie i upublicznienie pozostałych umów zawartych przez Ministerstwo Sportu i Turystyki w związku z organizacją Turnieju UEFA EURO 2012" - napisała w czwartek Mucha w oświadczeniu."Dokładna analiza prawna wykazała, iż kontrakty z PL.2012 znacznie bardziej precyzyjnie określają zadania powierzone władzom spółki oraz sposób oceny jakości ich pracy. Gdyby podobnie skonstruowano umowy z zarządem Narodowego Centrum Sportu, wyraźnie uzależniając wypłatę wynagrodzenia od jakości wykonanych zadań, od strony prawnej nie mogłyby one budzić żadnych zastrzeżeń" - dodała.Jak zaznaczyła, w przypadku PL.2012 bardzo jasno określone zostały kryteria, według których rozliczana jest praca władz spółki oraz wypłacane wynagrodzenie, w tym tzw. wynagrodzenie dodatkowe."Zostało ono podzielone na kwoty należne za tzw. postęp prac, czyli skuteczne i terminowe zakończenie poszczególnych etapów, oraz kwotę wypłacaną jednorazowo za tzw. sukces końcowy. Etapy zostały opisane szczegółowo, a ich realizacja przebiega zgodnie z przyjętym terminarzem. Sukces końcowy, czyli jakość organizacji turnieju, ocenimy wspólnie po jego zakończeniu" - wyjaśniła."Zdaję sobie sprawę, że wysokość kwot zapisanych w umowach będzie budziła emocje i stanie się przedmiotem komentarzy. W trakcie dyskusji nad kontraktem Pana Rafała Kaplera wielokrotnie powtarzano jednak, że umów należy dotrzymywać. Zgadzam się z tym - o ile nie budzą one wątpliwości prawnych. Słusznie podkreślano również, że organizacja EURO 2012 jest zadaniem wymagającym zaangażowania najlepszych i najbardziej kompetentnych menedżerów. W mojej ocenie tak właśnie jest w tym przypadku" - podsumowała.