Z okazji zbliżającego się Euro 2012 postanowiliśmy przypomnieć Wam sylwetki największych postaci polskiej piłki ostatniego 20-lecia. Jednocześnie zapraszamy Was do wyboru najlepszego polskiego piłkarza lat 1992-2012! Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że nie mieliśmy w tym okresie gwiazd światowego formatu klasy Bońka, Laty, Deyny, Lubańskiego, czy Szymanowskiego. Jeśli już, to piłkarzy europejskiego formatu. Polska piłka od 1992 roku znalazła się w takiej sytuacji, że miała kłopoty z zakwalifikowaniem się na duże imprezy (w latach 90. w ogóle się to nie udało), a już sam awans był szczytem naszych możliwości, choć marzenia kibiców sięgały znacznie dalej. Oto 20 Orłów, które wniosły najwięcej do polskiej piłki od 1992 roku: Andrzej Juskowiak, Wojciech Kowalczyk, Tomasz Wałdoch, Jacek Krzynówek, Euzebiusz Smolarek, Jakub Błaszczykowski, Jacek Bąk, Michał Żewłakow, Jerzy Dudek, Emmanuel Olisadebe, Robert Lewandowski, Maciej Żurawski, Jacek Zieliński, Roman Kosecki, Piotr Świerczewski, Tomasz Frankowski, Artur Boruc, Marek Koźmiński, Tomasz Łapiński i Łukasz Piszczek. Jest w kim wybierać. Szczególnie z myślą o młodszych kibicach, będziemy przypominać sylwetki każdego z tych piłkarzy, gdyż większość z nich zakończyła już karierę. Dziś przypominamy sylwetkę Marka Koźmińskiego. *** Urodzony 7 lutego 1971 roku w Krakowie Koźmiński nie trafił do Wisły czy Cracovii, ale Hutnika, który w tym czasie stawał się - na pewien czas - pierwszą futbolową siłą w stolicy Małopolski. Na Suchych Stawach powstała całkiem fajna drużyna z: Kazimierzem Węgrzynem, Krzysztofem Bukalskim, Mirosławem Waligórą i Markiem Koźmińskim na czele. Przez pewien czas prowadził ten zespół Janusz Wójcik, który już wtedy dostrzegł talent Koźmińskiego i Waligóry. Obaj potem grali u niego w olimpijskim teamie. Przy czym tylko Koźmiński miał tam niepodważalną pozycję na lewej obronie. W trakcie turnieju w Barcelonie spisywał się znakomicie, zwłaszcza w meczu z Włochami, który "Biało-czerwoni" wygrali 3-0. Jego postawa została zauważona przez przedstawicieli beniaminka Serie A - Udiense, które postanowiło pozyskać młodego Polaka. Negocjacje z Hutnikiem nie były łatwe. Krakowski klub za swojego zawodnika chciał milion dolarów. Ostateczne stanęło na 600 tysiącach. Grał w drużynie z Roberto Baggio i Josepem Guardiolą Koźmiński, jak później przyznał w jednym z wywiadów, zawsze marzył o grze we Włoszech. Miał z nią kontakt jeszcze w erze telewizji przedsatelitarnej, gdyż w Krakowie w latach 80. można było odbierać RAI UNO. Debiut w Serie A wypadł znakomicie - Udinese pokonało na własnym stadionie Inter Mediolan 2-1. Pierwszy sezon nie był jednak łatwy dla beniaminka. Trzeba było walczyć o utrzymanie w barażu z Brescią. Udinese decydując mecz wygrało 3-0, a po wspaniałej akcji Koźmińskiego arbiter podyktował rzut karny, po którym padł trzeci gol. Obiecująco rozwijająca się kariera polskiego obrońcy przerwała w 1996 roku ciężka kontuzja. Powrót do zdrowia i formy trwał blisko półtora roku. W 1997 Koźmiński przeszedł do innego klubu z północy Włoch - Bresci. Ekipa ta krążyła między Serie A i B. Tam jednak Koźmiński miał okazję zapoznać się z dwoma gigantami futbolu - Roberto Baggio i Josepem Guardiolą, którzy w tym klubie kończyli swoje kariery. Właśnie Baggio Koźmiński przekazał opaskę kapitana zespołu. - Jest człowiekiem bardzo zamkniętym w sobie, ale normalnym. Piłkarzem jest prostym i genialnym. Grał piłkę skuteczną, ale nie wielce finezyjną. Jego prostota w grze była odczuwalna przez kolegów - wspominał świetnego włoskiego piłkarza na czacie w INTERIA.PL. Uratował Górnika, ale i tak podpadł kibicom Zimą 2002 roku przeniósł się do trzecioligowej Ancony, aby odzyskać formę przed zbliżającymi się finałami mistrzostw świata w Korei. Tam znowu dopadł go pech. W jednym z meczów wpadł rozpędzony w mur za bramką i doznał urazu barku. Zdołał wrócić do zdrowia i formy, bo na mundialu był jednym nielicznych polskich piłkarzy, którzy nie zawiedli. Tam jednak dobiegła kresu jego reprezentacyjna kariera. Była taka, jak gra naszej reprezentacji w tym czasie, czyli mało efektowna. Zaczęło się fantastycznie. W swoim drugim spotkaniu w kadrze przeciwko Holandii w 1992 po golach Koźmińskiego i Kowalczyka prowadziliśmy 2-0, nie udało się dowieść prowadzenia do końca, skończyło się remisem 2-2. Najlepszy okres miał w eliminacjach do mundialu w Korei, gdy był filarem ekipy Jerzego Engela. Koniec kariery Koźmiński miał nieszczególny - półroczny epizod w PAOK-u Saloniki, a potem pograł jeszcze w Górniku Zabrze, którego został właścicielem. Inwestycja w śląski klub nie zakończyła się powodzeniem,choć trzeba przyznać, że przejmował zespół w krytycznym momencie i uratował jego istnienie. Rozstał się skonfliktowany z kibicami, którzy uniemożliwili mu zorganizowanie pożegnalnego meczu z udziałem zaproszonych gwiazd. A Koźmiński bez Górnika radzi sobie znakomicie w branży nieruchomościowej. Był kandydatem na menedżera naszej reprezentacji, chciał aby funkcja cieszyła się takim znaczeniem i prestiżem, jak w Niemczech, gdzie pełni ją Oliver Bierhoff, z którym grał w wspólnie z Udinese. Jego wizje nie znalazły jednak zrozumienia w PZPN. Marek Koźmiński Urodzony: 7 lutego 1971. Kluby: Hutnik Kraków, Udinese Calcio, Brescia Calcio, Anco Calcio, PAOK Saloniki, Górnik Zabrze. Reprezentacja (1992-2002): 45 meczów, 1 gol. Sukcesy: srebrny medal olimpijski (1992).