- Boisko opuściłem z drobnymi urazami w prawej i lewej nodze. Troszkę ucierpiałem po tych ostrych wejściach zawodników z Andory - skarży się w rozmowie z INTERIA.PL skrzydłowy reprezentacji Polski, który został zmieniony w przerwie spotkania. - Absolutnie nie jestem z tego powodu zły na selekcjonera. Już przed meczem trener powiedział nam, że dokona kilku zmian w wyjściowym składzie - dodał. Rybus w pierwszej połowie był wiodącą postacią w naszej kadrze. Świetnie funkcjonowała jego komunikacja z Jakubem Błaszczykowskim, z którym wielokrotnie zmieniał się pozycjami. - To byłoby zbyt czytelne, gdyśmy grali przyklejeni do swoich pozycji. Ja wraz z Kubą już w meczu ze Słowacją staraliśmy się w ten sposób namieszać w szykach obronnych przeciwników. Do turnieju zostało jeszcze kilka dni i zapewniam, że w tym czasie popracujemy jeszcze nad naszą taktyką - zaznaczył Rybus, dla którego mecz towarzyski z Andorą rozgrywany na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej miał szczególne znaczenie. Popularny "Ryba" ten obiekt zna jak mało kto. Przez pięć sezonów reprezentował bowiem barwy stołecznego zespołu. - Był to dla mnie taki sentymentalny powrót. Fajnie było ponownie spotkać się ze starymi znajomymi po tak długiej przerwie. Moją przygodę w Legii zawsze będę wspominał bardzo miło - dodał ex-legionista, który obecnie z powodzeniem reprezentuje barwy Tereka Groznego. Został wybrany przez kibiców nawet najlepszym zawodnikiem rundy wiosennej.