INTERIA.PL: Straciłeś część rundy jesiennej z powodu kontuzji, ale w zimie pracowałeś już na pełnych obrotach. Jak po okresie przygotowawczym oceniasz swoje szanse na grę w pierwszym składzie? Tomasz Jodłowiec, obrońca Polonii Warszawa: - Na zgrupowaniach robiłem wszystko, żeby grać w podstawowej jedenastce. Liczę na to, że w meczach o stawkę, tak jak w spotkaniach sparingowych, dostanę szansę i szybko przekonam do siebie trenera Theo Bosa. W mediach było ostatnio głośno o konflikcie prezesa Polonii Józefa Wojciechowskiego z selekcjonerem Franciszkiem Smudą. Nie obawiasz się, że ta sytuacja może przeszkodzić tobie, czy Adrianowi Mierzejewskiemu w walce o miejsce w kadrze na Euro 2012? - No cóż, jako piłkarze musieliśmy się podporządkować decyzji prezesa. Staram się tym jednak nie martwić, bo od nas wymaga się przede wszystkim dobrej gry. Sądzę, że jeśli będę prezentował wysoką formę, to selekcjoner na pewno będzie o mnie pamiętał i nadal będę dostawał szanse w reprezentacji. Kiedyś głośno było o tym, że miałeś przenieść się do włoskiego Napoli. Coś rzeczywiście było wtedy na rzeczy, czy to były tylko medialne spekulacje? - Wszystko było wtedy dopięte na ostatni guzik. Zrezygnowałem jednak z przeprowadzki do Włoch właściwie w ostatniej chwili. Dlaczego nie zdecydowałeś się wtedy na transfer? - Myślę, że brakowało mi wtedy trochę doświadczenia i pewności siebie. Mówiłem sobie, że to jeszcze nie jest właściwy moment na transfer. Od tamtego czasu sporo się jednak zmieniło i gdybym dzisiaj dostał tak ciekawą ofertę, to na pewno poważnie bym się nad nią zastanowił. Czuję, że po tych dwóch latach jestem lepiej przygotowany na ewentualny transfer. Chciałbym dostać szansę i sprawdzić się w dobrym europejskim klubie. Jak sądzisz, kto będzie twoim partnerem na środku obrony w rundzie wiosennej? - To trudne pytanie, bo ostatnie słowo w tej kwestii należy zawsze do trenera. To on zadecyduje, a ja nie chcę mu podpowiadać, bo sam nie jestem jeszcze do końca pewny miejsca w składzie. Rozmawiał: Bartosz Barnaś, Warszawa