Pierwotnie miał pracować w kopalni, jednak on poszedł inną drogą. Jako jeden z nielicznych Polaków triumfował w Lidze Mistrzów. Osiągnął więcej niż się spodziewał, ale to było jego prawdziwe przeznaczenie. INTERIA.PL: Dlaczego Dudek nie pojechał na mundial w 2006 roku? Jerzy Dudek: - No nie wiem. Jeszcze nie wyjaśniłeś tej sprawy? - Proszę zapytać się trenera przez wielkie "T", jak ostatnio trenera Janasa określił jeden z działaczy. Do dzisiaj są jakieś dziwne, kontrowersyjne odpowiedzi na ten temat. Niektóre są zastanawiające, inne są błahe. Ale trener nigdy jakoś konkretnie nie odpowiedział mi na to pytanie. Taką decyzję podjął. Najgorsze jest to, że tą odpowiedzialnością obarczył cały zespół. W jakiś sposób ucierpiała na tym cała polska piłka. Mieliśmy doskonałą atmosferę, była dużo lepsza niż ta, którą mieliśmy podczas mundialu w Korei i Japonii, gdzie był konflikt z dziennikarzami, na którym chcieliśmy skorzystać, ale tylko mogliśmy wyciągnąć lekcję. Brakuje ci jednego występu, aby dołączyć do Klubu Wybitnego Reprezentanta. Nie myślałeś o organizacji pożegnalnego spotkania w narodowych barwach, które miałoby na przykład charakter charytatywny? - Ale ja nie mogę temu meczu nadać rangi meczu międzypaństwowego, a tylko takie są zaliczane do końcowego bilansu. No wiesz, nasza reprezentacja gra ostatnio przeróżne spotkania... - Ale akurat reprezentanci Polski muszą traktować te mecze bardzo serio. Każde z tych spotkań jest w jakimś stopniu częścią naszych przygotowań do Euro 2012. Oczywiście, nie ukrywam, że byłoby mi bardzo sympatycznie, gdybym mógł rozegrać taki mecz i oficjalnie pożegnać się z drużyną narodową. Na pewno było to dla mnie bardzo atrakcyjne. Co chwilę gram jakieś mecze charytatywne. W sumie zagrałem ich ponad 100, gdyby je zaliczyć do końcowego spotkania. Ale na pewne rzeczy nie mam po prostu wpływu, a ja specjalnie jakoś się nie spędzam snu z powiek. Jak będę tylko w dobrej kondycji fizycznej być może w przyszłości będę miał okazję taki mecz zorganizować, ale są to rzeczy, które nie zależą tylko i wyłącznie ode mnie. A jak oceniasz atmosferę, która obecnie panuje wokół reprezentacji Polski. - To jest dla nas taka typowa sytuacja. Zły wizerunek działaczy odbija się rykoszetem na reprezentacji Polski. Wszystkie afery, które dzieją się w PZPN, sprawiają, że kibice odwracają się również od drużyny narodowej i śpiewają pod adresem PZPN niecenzuralne piosenki. PZPN podwyższa ceny biletów i w ten sposób chce mieć inny rodzaj kibiców, ale to wszystko powoduje, że obecna kadra ma bardzo utrudnione zadanie. Trener na pewno wie, że musi skupić się na rzeczach istotnych - budowaniu zespołu o żelaznej obronie z solidnym kontratakiem. Myślę, że kilku zawodników potrafiących grać w ten sposób już mamy. Trójka zawodników z Borussii Dortmund tak się ze sobą już zżyła, że potrafi to przełożyć również w meczach kadry. Wynik jaki osiągniemy na Euro 2012 to wielki znak zapytania. Ostatnio w ogóle nie graliśmy meczów o stawkę. Da się w ogóle w takiej atmosferze pracować? - Jest bardzo ciężko. Kadrze na pewno potrzeba teraz więcej spokoju i większej integracji. Mamy mentalność takich zazdrośników, ale musimy pamiętać o tym, żeby dać tej kadrze komfort. Najpierw pozwólmy się jej skupić i przygotować na ten turniej, a później ewentualnie rozliczajmy ich z osiągniętych rezultatów. Bardzo mocno kreowana jest w tym momencie opinia na "nie". To na pewno nie pomaga w budowaniu atmosfery, która w kontekście takiego turnieju jest niesamowicie ważna. Dlaczego kadra ma obrywać za poczynania związku? A ty zgodziłbyś się zagrać w reprezentacji bez orzełka na piersi? - My zawodnicy stawiani jesteśmy między młotem a kowadłem. Nas się obliguje do tego, abyśmy występowali w tej czy tamtej reklamówce, żebyśmy trenowali nie tak jak w klubie tylko zupełnie inaczej. I ta sprawa jest kolejnym dowodem na to, że zawodnicy za bardzo nie mogli decydować o tym, czy grać z orzełkiem czy nie. To jest bardzo przykre, że nikt nie zapytał ich przed usunięciem orzełka o zdanie. Ciężko mi powiedzieć, jak ja zachowałbym się na ich miejscu. Na pewno byłoby mi bardzo przykro, że ten orzełek zniknął. Ja akurat w każdym meczu reprezentacji trzymałem się za orła, który był na sercu. Nie wiem, gdzie trzymałbym się w takim wypadku, ale podejrzewam, że dalej trzymałbym rękę na sercu. Z obecnych zawodników reprezentacji widzisz kogoś, który mógłby święcić sukcesy zbliżone do twoich? - Jest kilku zawodników, którzy są na tej drodze. Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski czy nawet Łukasz Piszczek występują w bardzo dobrym klubie, ale są kluby znajdujące się o półkę wyżej. W takim klubie gra na przykład Wojciech Szczęsny. Za czasów twojej gry, kadra miała problem bogactwa, jeśli chodzi o pozycję numer jeden, mówiło się nawet o polskiej szkole bramkarskiej. - Zawsze mówiłem, że nie ma polskiej szkoły bramkarskiej. Pan Jan Tomaszewski co prawda mówił, że mamy Dudka i dziesięć koszulek. Nasza reprezentacja miała taki styl gry, że bramkarzom było po prostu łatwo się pokazać. Nawet jak przegrywaliśmy 0-2, to ten golkiper wybronił pięć stuprocentowych sytuacji. Łatwo policzyć ilu bramkarzy mamy na dobrym poziomie. Gdybyśmy chociaż mieli po dwóch bramkarzy w silnych ligach europejskich, to wtedy moglibyśmy mówić o jakiejkolwiek szkole bramkarskiej. My korzystamy na tym, że raz na jakiś czas urodzi nam się jakiś rodzynek, bo jesteśmy indywidualistami i potrafimy sami się wypromować. W Polsce nie funkcjonuje żadna szkoła bramkarska, która wytyczałaby jakieś kierunki jak np. szkoła niemiecka czy holenderska. Czegoś takiego nie ma. Mamy teraz ogromne pole do popisu jako Polska. Szkoda, że mnóstwo ludzi jest nastawiona egoistycznie do piłki. Mówią: albo to zrobicie ze mną albo nie współdziałamy i nie robimy tzw. burzy mózgów. Często nie realizujemy najlepszych projektów dla środowiska piłkarskiego. Jan Tomaszewski kiedyś namaścił cię swoim następcą, a kogo ty widziałbyś jako swojego następcę? - Ja nie jestem zobligowany, żeby kogokolwiek namaszczać. Może jak będę miał więcej lat, to będę cieszył się, że ktoś porównuje kogoś do mojej skromnej osoby, ale dzisiaj ciężko mi to powiedzieć. Świat piłki zmienia się jak w kalejdoskopie - dzisiaj jeden zawodnik robi ogromną furorę, a w kolejnym sezonie już go nie ma. Wymagania są coraz wyższe i nie każdy potrafi im sprostać. Potrzeba ogromnej determinacji i koncentracji, żeby utrzymać się na topie. A kto powinien stanąć między słupkami podczas turnieju? - Obecnie pierwszoplanową postacią jest Wojtek Szczęsny i ciężko, aby wśród bramkarzy coś się zmieniło. Wojtek ma komfort i nie musi tracić energii na walkę na treningach. Czasami taka rywalizacja potrafi doprowadzić topowego zawodnika do obniżenia lotów. Rezerwowy czasem potrafi sprawić, że podstawowy bramkarz dorównuje temu słabszemu zawodnikowi. Najlepszy model polega na tym, że ten rezerwowy potrafi podnieść poziom konkurencji. Wiemy, że bardzo poważnie angażujesz się w różnego rodzaju działalności społeczne. - A mówiłeś, że jest o mnie bardzo cicho... No bo twoje inicjatywy nie są zbyt dobrze wypromowane. - Wszystko polega na tym, żeby wziąć w czymś udział, ale nie trzeba o tym opowiadać na lewo i na prawo. Sukcesem jednak zawsze warto się pochwalić. - Np. "Szlachetna Paczka" jest wspaniałą inicjatywą i od wielu lat podbija serca Polaków. W tym roku również pomogliśmy wielu rodzinom, więc wypada mi się tylko cieszyć, że mogłem być częścią takiego projektu. Ludzie w Polsce naprawdę mają bardzo otwarte serca i umysły do tego, aby dotrzeć do człowieka w sposób wrażliwy. Jeśli każdy od siebie da jakąś małą część, to z tych małych części powstanie jedna duża wielka szlachetna paczka. Jesteś też założycielem fundacji "Dobry Start". - Ta fundacja powstała przy współpracy z Warką, ale z racji tego, że czynnie wówczas grałem w piłkę, nie miałem czasu się tym zająć. Idea był bardzo ciekawa - przez tę fundację miałem budować boiska. Dla mnie jest to raczej pomysł na przyszłość. Nie miałem jeszcze czasu, aby zająć się tym na poważnie. Jestem człowiekiem, który profesjonalnie traktuje swój zawód. Dopiero od trzech miesięcy jestem trochę bardziej wolny.