Jeden z polskich portali piłkarskich na początku listopada poinformował, że Ireneusz Jeleń jest leczony hormonem wzrostu. Co w tym dziwnego? To, że hormon wzrostu jest zakazanym środkiem dopingującym. W środę ten sam portal, a za nim kolejny napisał, że "Jeleń przebywał w Polsce na badaniach, podawano mu hormon wzrostu (...)". Gdyby tak rzeczywiście było, piłkarz mógłby zostać zdyskwalifikowany po pierwszym badaniu antydopingowym! Napastnik AJ Auxerre i reprezentacji rzeczywiście był w Polsce - na badaniu USG i konsultacji lekarskiej w poznańskiej klinice Rehasport. Tam piłkarzem zajmował się były lekarz reprezentacji Polski, a obecnie opiekujący się piłkarzami warszawskiej Polonii dr Jacek Jaroszewski. - Dr Marcin Dzianach zrobił w naszej klinice badanie USG kolana, a ja na tej podstawie stwierdziłem, że potrzebny jest niewielki zabieg, dzięki któremu Irek szybko wróci do gry - mówi Jaroszewski. A co z hormonem wzrostu? - To jakieś bzdury, ktoś pomylił pojęcia medyczne. Irek dostawał bogatopłytkowy czynnik wzrostu, który jest jak najbardziej legalny i to nie u nas, a podczas zachowawczego leczenia we Francji. To leczenie nie dało rezultatu, a ja uważam, że potrzebny jest zabieg. Aby go przeprowadzić, musimy mieć zgodę klubu z Auxerre. Jeśli ją dostaniemy, to po miesiącu Irek będzie mógł wznowić normalne treningi - zapewnił dr Jaroszewski. Problemy Jelenia trwają od końca września - wtedy reprezentant Polski zagrał w Lidze Mistrzów z Realem Madryt, ale sześć kolejnych tygodni spędził już na leczeniu kontuzji. Wiele wskazuje na to, że kolejne spotkanie rozegra dopiero w przyszłym roku.