- Marcin Komorowski rzucił długą piłkę za obrońców. Ja tam się przepchnąłem między nimi, wsadziłem nogę, przelobowałem bramkarza i wpadła bramka - opisuje ze swojej perspektywy sytuację z 53. minuty, w której pokonał Vladimira Stojkovica. Dzięki temu golowi Polacy pokonali Serbów 1:0. - Jak podsumuje Pan całe zgrupowanie w Turcji? Atmosferę w drużynie i pobyt z partnerami na kadrze? - Atmosfera była bardzo fajna. Byli młodzi zawodnicy, którzy znali się wcześniej lub poznali się na miejscu. Na pewno było fajnie i ten tydzień wiele nam dał. - Równo rok temu tutaj w Turcji gratulowałem Panu debiutu. Dzisiaj był Pan kapitanem i strzelił bramkę. Straszny postęp zrobił Pan przez ten rok... - Można tak powiedzieć. Rok temu kompletnie zawiodłem. Na treningach prezentowałem się słabo, w meczu też średnio wypadłem. Po roku wszystko się zmieniło o 180 stopni i oby tak dalej. - Wczoraj nie bez kozery trener nazwał Pana "top scorer" Śmiał się Pan z tego, a dzisiaj wpadła bramka. Proszę powiedzieć jak z perspektywy boiska to wyglądało. Jak się zgrywaliście? Udało się przenieść schematy z treningu na mecz? - Było kilka takich sytuacji, które trener nam wpajał. Byśmy odbierali szybko piłkę i przenosili ją na drugą stronę boiska. Kilka takich akcji zrobiliśmy. Na pewno dzięki trenerowi, jego wskazówkom wszyscy myśleli w jedną stronę. - Co trener powiedział kiedy mocno Pana przytulił przy zejściu z boiska? - Powiedział po polsku "dziękuję bardzo, kapitanie"