Kiedy w Polsacie Futbol zaczęliśmy rozmowę o Polakach, którzy zostali na placu boju w europejskich pucharach i padły nazwiska Tomasza Kuszczaka i Łukasza Fabiańskiego, Tomasz Hajto zażartował: "Panowie, możemy poszukać i polskiego kierowcy klubowego autobusu. Pewnie trafi się też jakaś klubowa recepcjonistka z Polski, taka z fajnymi dołeczkami na policzkach". To tyleż żart, co celna obserwacja. Nasz futbol jest ubogi - także w gwiazdy europejskiego formatu. Co ja piszę gwiazdy - brakuje nam nawet wyrobników, którzy grają w Europie. Na szczeblu 1/8 finału Ligi Europejskiej pożegnało się dwóch reprezentantów Polski - Rafał Murawski, pracuś z Rubina Kazań i Ludovic Obraniak, Francuz o polskich korzeniach, który gra dla Lille. Ba, cały sezon 2009/2010 to okres smutku polskiej piłki. Wojciech Kowalczyk niedawno powiedział: "Kiedyś marzyliśmy, aby polski klub grał w europejskich pucharach wiosną, a teraz marzymy, aby zagrał jesienią". Nie ma przypadku, że selekcjoner Franciszek Smuda pielgrzymuje teraz po Europie - namawia do gry z Białym Orłem na piersi Sebastiana Boenischa z Werderu, który z niemiecką młodzieżówką wywalczył mistrzostwo Europy. Smuda zagości dziś w Kolonii, bo przed telewizorem zachwycił się Adamem Matuszczykiem, 21-letnim młodzianem, który zagra po raz piąty w Bundeslidze. Smuda chce także byłego kapitana niemieckiej młodzieżówki Eugena Polanskiego z Mainz, a także Francuza Laurenta Kościelnego z Lorient. 24-letni obrońca zbiera dobre recenzje w lidze francuskiej, a - podobnie jak Obraniak - ma przodków z Polski. Smuda chce Matuszczyka, Boenischa, Polanskiego, czy Kościelnego, bo to piłkarze z innego piłkarskiego świata. Przygotowani na dziewięćdziesiąt minut walki toczonej w wielkim tempie. Dysponującymi umiejętnościami, które pozwalają im wygrywać rywalizację. Coś, o czym już się nie pamięta się polskich klubach... Dziś jest modlitwa, aby Grzelak nie miał kontuzji, a Brożkowi się chciało. Za nami 20. ligowych kolejek. Jeden strzelił 4 gole, a drugi aż 5...