Czy młodzi piłkarze po kilku dniach zgrupowania w Turcji są już gotowi na potyczkę z Serbami? - Biorąc pod uwagę skład w jakim Serbowie zagrają, czyli podobnym do naszego, to myślę, że są gotowi. Cały ten tydzień poświęcony był temu, aby chłopacy zapoznali się z filozofią pracy trenera Beenhakkera, czyli z tym jak gra dorosła reprezentacja Polski. Po tych treningach, które tu mieliśmy, widać, że są to zawodnicy, którzy mają bardzo chłonne głowy i co ważne chcą się uczyć. Naprawdę jesteśmy pod dużym wrażeniem tego, jak prezentowali się na zajęciach. Trener Beenhakker mówił, że jest zachwycony wielkim postępem, jakiego dokonali piłkarze od pierwszego treningu, aż do dzisiaj. - Tak, to naprawdę widać. To olbrzymia przyjemność pracować w takich warunkach i z takimi piłkarzami. Z drugiej strony zdajemy sobie sprawę z tego, że w meczu różnie może być, bo będzie to już oficjalne spotkanie. Każdy z nich będzie mógł dopisać sobie kolejny występ w reprezentacji, a dla kilku chłopaków będą to debiuty. Zapewniam, że samą pracą na treningach ci chłopcy zasłużyli, aby bronić w niedzielę barw Polski. Co wiecie o rywalu, który też nie zagra w najmocniejszym składzie? - Mają trzech piłkarzy z klubów zagranicznych - bramkarza Vladimira Stojkovica ze Sportingu Lizbona, obrońcę Borussii Dortmund Antonio Rukavinę oraz Bojana Zajica z Valerengi Oslo. Resztę stanowią piłkarze z ligi serbskiej, z roczników od 1983 do 1987. Czyli dokładnie taki sam zestaw, jaki my przywieźliśmy tutaj. Nim jednak polscy piłkarz wybiegną na boisko, to czeka nas dziś wieczorem szlagier FC Barcelona - Real Madryt. Kto według Pana jest faworytem tej derbów Europy? - Z przyjemnością będę dziś oglądał to spotkanie. Powiem szczerze, że mamy w sztabie reprezentacji szkołę Realu Madryt, którą reprezentuje Leo Beenhakker oraz szkołę Barcelony, której liderem jest trener naszych bramkarzy Frans Hoek. Chociażby konfrontacja między tymi trenerami zapowiada się fascynująco. Jeśli chodzi o wynik, to jeśli Real miałby przegrać to spotkanie, to będzie miał już 12 punktów straty. To spotkanie może być takie samo, jak Chelsea z Arsenalem, bo gdyby Kanonierzy przegrali na Stamford Bridge, to praktycznie mogliby już zapomnieć o tytule. Arsenal jednak wygrał i zachował szansę na mistrzostwo i to samo może być w przypadku Realu Madryt. Moim zdaniem "Królewscy" nie wyjadą dziś z Camp Nou bez punktów.