- W Polsce nazwisko Pękala kojarzone jest przede wszystkim z pana ojcem, dawnym zawodnikiem Śląska Wrocław i Lechii Gdańsk. Tomasz Pękala: Jestem dumny z taty (Mirosław Pękala ma 48 lat i też mieszka w Austrii - przyp. red), wiem jakim był piłkarzem i jestem przekonany, że gdyby nie pewne sprawy, zrobiłby międzynarodową karierę. - Pana futbolowe początki miały miejsce w Polsce? - Zacząłem treningi w wieku 5 lat w Śląsku. Nikt mnie nie musiał namawiać, sam chciałem grać tak jak tata. Już po dwóch latach wyjechaliśmy do Bregencji, gdzie trafiłem do klubu Viktoria Bregenz, w którym był mój ojciec. - Grał pan w austriackiej młodzieżówce, ale w seniorskiej kadrze już nie. - Wystąpiłem w 15 meczach, m.in. przeciwko Niemcom, w składzie ze Schweinsteigerem, Lellem, Rensingiem, Gomezem. Z nimi nawet wygraliśmy. Obserwował mnie w tym czasie selekcjoner, ale byłem bardzo młody i to nie był chyba jeszcze właściwy moment na powołanie do dorosłej ekipy narodowej. - Dlaczego Tomasz Pękala nie broni polskich barw? - Zanim zagrałem pierwszy raz dla Austrii, była opcja polska. Moim marzeniem był występ z białym orzełkiem na piersi. Mając 19 lat i będąc zawodnikiem pierwszoligowego SV Bregenz skontaktował się ze mną trener Edward Klejndinst (prowadził młodzieżówkę, w kadrze "A" był asystentem - przyp. red). Byłem zachwycony, decyzję też podjąłem, oczywiście korzystną dla Polski. - Dlaczego więc nie doszło do debiutu w "Biało-czerwonym" zespole? - Szkoleniowiec był na spotkaniu z Rapidem Wiedeń, potem znów zadzwonił i powiedział, że chce mnie zaprosić na zgrupowanie. Okazało się, że jest problem z moim polskim paszportem. Aby go odzyskać szukaliśmy pomocy u polityków. Niestety, w PZPN nie było wtedy takiej chęci zabiegania o Polaków grających na co dzień za granicą, jak ma to miejsce teraz. Z kolei Austriacy bardzo się interesowali, a w klubie naciskali, abym występował dla tego kraju, a nawet usłyszałem: albo grasz dla Austrii, albo siadaj na ławkę. Dla młodego gracza to była ciężka sprawa. Żałuję, że się nie udało. - Gdyby teraz miał pan wybór, jaka byłaby decyzja? - Sprawa jest jasna, zawsze marzyłem i chciałem grać dla Polski. - Jak się panu wiedzie w Bregencji? - Klub miał problemy finansowe, opuścił ekstraklasę (przez trzy lata Pękala rozegrał 45 meczów - przyp. red) i gra zaledwie w trzeciej lidze. Celem jest powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej, a mnie ściągnęli ponownie po to, abym pomógł to osiągnąć. - Niewielu kibiców pamięta, że parę lat temu mógł pan pójść śladami ojca i zagrać w Lechii. - To było latem 2005 roku. Po długiej podróży z ojcem, stawiliśmy się w Gdańsku. Niestety, testy nie były najlepiej zorganizowane. Który zawodnik jedzie swoim autem 15 godzin? Nie trenowałem z Lechią, miałem tylko sprawdzian motoryczny, zagrałem jakiś mecz na sztucznej murawie z amatorami i może kwadrans w sparingu "Zielonych". Tak naprawdę nie dostałem szansy pokazania się. Ale z drugiej strony spędziłem kilka fajnych dni w Gdańsku i za to jestem wdzięczny działaczom Lechii. Kibicuję temu klubowi. - Były inne propozycje z polskiej ligi? - Był kontakt z LKS Łomża, lecz nic z tego nie wyszło po ich spadku z drugiej ligi. Praktycznie byłem dogadany z Górnikiem Łęczna, jednak wyszła sprawa afery korupcyjnej i temat upadł. Oczywiście, rozmawiałem też ze Śląskiem, jednak z różnych względów nic z tego nie wyszło. Generalnie nie miałem za bardzo szczęścia. - Czyli do Polski przyjeżdża pan tylko na wakacje? - Zawsze chętnie wracam do ojczyzny. Jeżdżę do rodziny do Wrocławia i Kłodzka. Uwielbiam też odpoczywać na plaży w Sopocie czy spacerować po starówce w Gdańsku. To przepiękne rejony Polski, którymi zdążyli się zachwycić także moi zagraniczni koledzy klubowi. - W Austrii jest cała rodzina Pękalów? - Tak, rodzice oraz 29-letni brat mieszkają również w Bregencji, u stóp Alp i nad jeziorem Bodeńskim. W lecie kąpię się w jeziorze, a zimą jeżdżę na nartach. Mama z tatą są po rozwodzie, ale żyją w zgodzie. Z ojcem często się widujemy i dyskutujemy o futbolu, a nawet gramy w siatkonogę oraz rywalizujemy jeden na jeden. Zawsze jest fajna zabawa. Tata szkoli młodych chłopaków, poza tym chodzi na wszystkie moje mecze. A potem analizuje, bo jest niezwykłym fachowcem. W ogóle jest w znakomitej formie, biega, wędruje po górach. - Dobrze zna pan stadion w Kufstein, na którym w środę Polska zmierzy się towarzysko z Serbią? - Grałem tam i w tym sezonie, bo FC Kufstein to nasz rywal, ale i w drugiej lidze, w barwach Altach. Stadion jest malutki, z tylko jedną trybuną. Zawsze wieje wiatr. Kabiny dla rezerwowych są stare i ogólnie nie jest to stadion czysto piłkarski. Rozmawiał: Radosław Gielo