W pierwszej połowie Polacy byli mniej przy piłce, oddali gospodarzom inicjatywę, i to raczej oni wyglądali na piłkarzy egzotycznych. Graczom z Tajlandii mniej przeszkadzała piłka, wymieniali ją płynniej, szybciej i lepiej, bezustannie niemal dyktując swoje warunki. Wszystko odmienił gol Kamila Glika. Od 43. min, kiedy po centrze Macieja Rybusa, debiutant wepchnął piłkę do bramki Tajlandii, drużyna Franciszka Smudy zdobyła wyraźne panowanie nad meczem. Dobrze grał Glik, bardzo ambitnie Rybus, który asystował przy wszystkich golach. Starał się Peszko, ale też bezmyślnie kłócił z sędzią, więc w końcu dostał czerwoną kartkę (84. min). Nawet wtedy drużyna Smudy nie oddała pola, zdobywając trzecią bramkę po strzale ambitnego Robaka. W TVP, dyrektor ds. szkolenia w PZPN Jerzy Engel wychwalał polskich piłkarzy. Dla równowagi sporządziłem listę ich błędów - jeśli po tym meczu ma zostać coś więcej, niż statystyczny zapis o zwycięstwie bez znaczenia. Maciej Sadlok, odkrycie Smudy ze sparingu z Kanadą. W 19. min prawoskrzydłowy Tajlandii wkręcił go w ziemię, jakby był Maradoną. Na szczęście gol nie padł. Patryk Małecki, najlepszy strzelec mistrza Polski. W 21. min wygrał pojedynek biegowy, ale kluczowe podanie było już szczytem niechlujstwa. Piłka mijała bezradnych kolegów i trafiła do rywala stojącego 30 m od swojej bramki. W 45. min Polacy wychodzili z przewagą czterech na trzech, ale gracz Wisły zgubił piłkę popełniając błąd techniczny, kompromitujący nawet dla juniora. Sławomir Peszko, jedna z najjaśniejszych gwiazd ekstraklasy. W 27. min Polacy wychodzili z przewagą, ale piłkarz Lecha zamiast rozegrać, uderzył z 30 m na bramkę Tajlandii. W 80. min Peszko pobiegł prawym skrzydłem, ale gdy trzeba było zagrać do środka, podał piłkę bramkarzowi. Sebastian Przyrowski, czołowy bramkarz ekstraklasy. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy wyszedł do dośrodkowania, ale jego wyciągnięta pięść przeszyła powietrze, a głowa trafiła w rywala. W drugiej połowie próbował ratować piłkę przed rożnym, rzucił się, wybił ją do przeciwnika zostawiając mu pustą bramkę. Uratował go sędzia uznając, że piłka jednak minęła linię bramkową. Przyrowski nie wszystko jednak robił źle. Obronił karnego, ale sędzia kazał go powtórzyć. Tomasz Jodłowiec, obrońca, którym interesowało się Napoli. W 68. min przegrał pojedynek biegowy i napastnik z Tajlandii, który miał do piłki trzy metry dalej. Rywal byłby sam przed Przyrowskim, gdyby naprawdę dobry tego dnia debiutant Glik, go nie asekurował. Robert Lewandowski, największy talent polskiej piłki. W 71. min, przegrywający gospodarze atakowali chaotycznie i desperacko. Polacy wychodzili z przewagą czterech na dwóch. Gdy koledzy się rozbiegli oczekując prostopadłej piłki, Lewandowski nie podał, ale strzelił z 25 m, jakieś sześć metrów nad bramką. Przez 90 minut meczu zagrania napastnika Lecha, mającego ponoć ofertę z Realu Saragossa, były mniej więcej tak samo nieudane. Maciej Iwański, pomocnik Legii. Nawet na tle rywali z Tajlandii potwierdził to, o co podejrzewają go krytycy. Jest rozgrywającym, z ograniczeniami nie pozwalającymi na nic więcej ponad grę w polskiej lidze. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=1832818">DYSKUTUJ O ARTYKULE Z DARKIEM WOŁOWSKIM!</a> CZYTAJ TAKŻE: <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/reprezentacja/news/gol-debiutanta-orly-gromia-tajow-choc-sedzia,1427327">Tajlandia - Polska 1-3 w Pucharze Króla</a>