Michał Żewłakow z Kamilem Kosowskim przekroczyli "trzydziestkę", ale ciągle są najlepsi na swoich pozycjach. Młodsze pokolenie najczęściej nie dorasta im jeszcze do pięt. Wyjątek stanowi 25-letni Ludovic Obraniak. Smuda, w odróżnieniu od poprzedników, robi wszystko, by "Ludo" nie był wolnym elektronem i nie biegał za piłką po całym boisku. Podczas zgrupowania w Grodzisku Wlkp. często przerywał gry treningowe, prosił o pomoc znającego francuski Żewłakowa i wyjaśniał Obraniakowi po których sektorach boiska ma się poruszać, a których unikać. Tak ustawiony Ludovic zagrał najlepszy mecz w reprezentacji Polski, nie licząc jednej połowy z Grecją, w której strzelił dwa gole. Odpowiedzi na pytania, czy gra i wynik byłyby znacząco lepsze, gdyby na środku boiska zamiast tracącego często piłkę Dariusza Dudki był Rafał Murawski, a na środku obrony w miejsce mylącego się zbyt często Adama Kokoszki - Arkadiusz Głowacki, nie poznamy. Fakty są takie, że Dudka jest dopiero trzecim środkowym pomocnikiem w hierarchii Franza. Numerem "jeden" jest Murawski, a "dwójką" Tomasz Jodłowiec. Są też pozytywy porażki z Rumunami, którzy w poprzednim meczu zostali rozgromieni przez Serbów 0:5. Każdy piłkarz, na którego postawił Franz walczył z pełnym poświęceniem. Teraz Orły nabiorą jeszcze pokory, a jak mawia "Żewłak", ona jeszcze nikogo nie zabiła. Pracując z pokorą, bez wypadów na imprezy można przy Smudzie czegoś się nauczyć. Młodzi - Patryk Małecki, Maciej Rybus, czy Maciej Sadlok nie czują strachu przed nikim, a już teraz mają niezłe umiejętności. Z porażki z Rumunią Smuda powinien wyciągnąć kilka wniosków. Przede wszystkim taki, że on sam lub ktoś w jego imieniu musi sprawować kontrolę nad tym, gdzie to PZPN wymyśli zorganizowanie oficjalnego meczu. Chodzi przede wszystkim o zapewnienie należytych warunków do gry w piłkę. Na stadionie Legii na razie takich nie ma. Trafia do mnie argument, że Rumuni chcieli miasto z lotniskiem, a więc Warszawa ma najlepszy port lotniczy. Dlaczego jednak nie skorzystano z gościnności stadionu Polonii Warszawa, który ma o niebo lepszą murawę!? PZPN przyzwyczaja nas powoli do organizacyjnych wpadek. W meczu ze Słowacją nie zapewnił pomarańczowych piłek, a te żółte były słabo widoczne na śnieżycy. Teraz debiut selekcjonera, który ma zbudować silną reprezentację na organizowane w Polsce mistrzostwa Europy odbywa się na posypanej piaskiem, krzywej płycie. Wystarczy? Nie. Kolejnym "kwiatkiem" jest wyjazd reprezentacji w środku zimy na turniej o Puchar Króla do Tajlandii. Zobacz także: Franz: Już wiem jak zbuduję kadrę na Puchar Króla! Na kartoflisku od "Orłów" lepsza Rumunia Smuda: Co się źle zaczyna, to się dobrze kończy