Dowiedliśmy dzisiaj, że potrafimy grać w piłkę, ale za to punktów nie przyznają. Musimy jeszcze strzelać bramki - podkreślał bramkarz Celitcu. - Oczywiście trzeba też grać choć troszeczkę lepiej w tyłach. Na ogólne oceny jednak za wcześniej. Poza tym zostawmy to trenerowi, on to zrobi najlepiej i znajdzie jakąś receptę na to wszystko. Artur Boruc z niespotykaną skromnością mówi o swej formie. Obronił przecież z 10 razy w sytuacjach sam na sam, czy "dwa na zero". - Na tym turnieju miałem dużo szczęścia, a czasem lepiej być szczęściarzem, niż dobrym bramkarzem. Ja w trzech meczach miałem sporo szczęścia i jestem z tego zadowolony, ale jesteśmy rozliczani z gry jako zespół - opowiadał Boruc. Slaven Bilić stwierdził, że gdyby nie Boruc, to Chorwaci wygraliby 4-0. Jak to skomentował Artur? - To pokazuje, jak mocna drużyną na tym turnieju są Chorwaci i jak dobry futbol prezentują - powiedział Boruc. - Ale tak naprawdę to, że uchroniłem zespół parę razy nie ma znaczenia. Mimo wszystko jednak przegraliśmy. Boruc nie chciał dywagować dlaczego Polska gra dobrze w eliminacjach, ale zawodzi w turniejach. - Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego tak się dzieje - rozłożył ręce. - W odróżnieniu od poprzednich mistrzostw świata tutaj pokazaliśmy, że potrafimy wymienić kilka podań, zagrać miło dla oka, ale najwyższa pora, by za nas w turniejach mówiły wyniki, a nie tylko wartości artystyczne - mówił Artur. Czy Leo musi zostać? - To już tylko jego decyzja - uważa Boruc. Zapytaliśmy go, czy podziela krytykę, jakiej nie brakuje pod adresem selekcjonera. - Nie. Trener już nieraz udowodnił, że jest dobrym fachowcem - podkreślił nasz bramkarz. Występu i błędów Petra Czecha nie chciał komentować. Zapytany o to, jak się ma synek Alex rzucił tylko: - Jest wspaniały. Michał Białoński, Klagenfurt