Wesoło jest we Włoszech i Hiszpanii. Juventus dwa mecze - jeden punkt, Milan pogrążony w Cesenie, nie mówiąc już o porażce Barcelony, która zrobiła niespodziankę jesieni. Ale zostawmy wielką piłkę. Na naszym podwórku też wesoło. Nareszcie prezes Józef Wojciechowski był zadowolony po porażce Polonii Warszawa, bo mógł w końcu wyrzucić Jose Bakero. Teraz ma Pawła Janasa i będzie mógł sobie z trenerem pogadać kiedy i jak chce. Paweł nie jest zbyt rozmowny, więc już widzę na horyzoncie następne niespodzianki i problemy. Polonia mistrzem nie będzie, więc trenerzy z Konwiktorskiej mają i będą mieli trudny los. Ciekaw jestem, czy Janas odziedziczy w spadku po Bakero "parszywą dwunastkę". Mam na myśli tych, którzy w Polonii mają oceniać piłkarzy i ten najgorszy nie może być wystawiony w następnym meczu. Prezes Polonii to bogaty człowiek i ja go szanuję, bo potrafi zarabiać pieniądze, co w dzisiejszych czasach wcale nie jest takie proste. Jak je jednak wydaje, to już zupełnie inny problem. Trochę mi prezesa szkoda. Przedtem był tylko bogaty, a dziś dzięki piłce nożnej stał się także powszechnie rozpoznawalny i chyba mu się to strasznie podoba. Na pewno nie raz nas jeszcze zaskoczy. Szkoda, że na koniec swojej piłkarskiej przygody będzie bardziej rozgoryczony, niż zadowolony, ale cóż? Sam sobie wybrał taki los. To, co robi prezes Wojciechowski jest ciekawe i fajne, bawi media i środowisko piłkarskie, ale to droga donikąd. Ale po co się mamy martwić? Na biednego nie trafiło. Każdy ze swoją kasą robi to, co zechce. Koledzy z PZPN-u też są bogaci, więc obdzielają się nagrodami szastając pieniędzmi na prawo i lewo. Mnie to tylko cieszy, gdyż wreszcie pojawia się wielka szansa, że w końcu ktoś pokryje rachunek za zakrapianą kolację. Zbyt często robią to ciągle ci sami ludzie. Koledzy się bogacą, więc chyba gestu im nie zabraknie. Wróćmy jednak do rzeczy poważniejszych. Przeczytałem o tym, z kim nasza "jedenastka" narodowa ma się spotkać jeszcze w tym roku i trochę mnie to zmartwiło. Wiemy, że przygotowujemy się do Euro 2012 i mniej więcej możemy przypuszczać z kim się spotkamy na tej imprezie, więc róbmy wszystko, aby przygotować się, przystosować się i nauczyć się grać z przeciwnikami, jakich będziemy mieć na mistrzostwach Europy. Tymczasem co my robimy? Po Ukrainie i Australii jest czas na Stany Zjednoczone i Ekwador. Pytam się tylko - po co nam te mecze? Już kiedyś próbowano nam wmówić o wspaniałym wpływie tajlandzkiej wyprawy na grę reprezentacji. Teraz robimy następny błąd: jedziemy do USA, gdzie po trzech dniach zagramy z gospodarzami, później szybciutko z Ekwadorem i wrócimy do kraju na ligę. Już widzę, jak będziemy mówili, że było ciężko, że różnica czasu nas rozłożyła, a na dodatek przeciwnicy prezentowali specyficzny styl gry. Nie lepiej byłoby zostać w Europie, zagrać dwa mecze z drużynami, które mogłyby być ewentualnymi rywalami na Euro 2012, prezentującymi styl europejski? Na pewno nasza reprezentacja odniosłaby na tym więcej korzyści, niż na wycieczce do Chicago. Kto o tym decyduje? Franek Smuda trenuje, a otoczką i doborem przeciwników zajmuje się chyba partner strategiczny PZPN-u. Naprawdę, na dzisiaj Smudzie i drużynie bardziej byłby potrzebny średni, czy nawet słaby rywal europejski, z którym można by było wygrać, strzelić kilka bramek, podbudować się psychicznie, niż szukać niepotrzebnych przygód w Ameryce. Ciekaw, kto te mecze wymyślił i kto dobierał przeciwników. Można powiedzieć, że robi to ktoś, kto należy do tak zwanej "piątej kolumny". Jesień zakończymy meczem z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Fajny i egzotyczny przeciwnik. Viva chaos i przypadek! <a href="http://boniekzibi.blog.interia.pl/?id=1948092">Dyskutuj na blogu Zbigniewa Bońka!</a> *** Zbigniew Boniek nawiązał współpracę z INTERIA.PL. Pisze u nas felietony, a także prowadzi swojego bloga "Spojrzenie z boku Zibiego". Zapraszamy do lektury! Kolejne teksty Zibiego już niebawem! Autor zainspirował INTERIA.PL do finansowego wspierania Bydgoskiego Zespołu Placówek Wychowawczych z ul. Stolarskiej 2.