Polska - Argentyna, 15. czerwca 1974 roku na Neckarstadionie w Stuttgarcie. Przed pierwszym gwizdkiem arbitra Clive'a Thomasa z Walii byliśmy - i dla świata i dla nas samych - wielką niewiadomą. Mistrz olimpijski z 1972 roku to tytuł ważny w historii naszego futbolu, ale tak naprawdę nic nieznaczący w historii futbolu (de facto to były mistrzostwa krajów komunistycznych - finał Polska - Węgry, mecz o III miejsce NRD - ZSRR). Już bardziej do wyobraźni przemówiły eliminacje MŚ, w których biało-czerwoni wygrali grupę przed Anglią i Walią. Anglią prowadzoną przez sir Alfa Ramseya, mistrza świata z 1966 roku i ćwierćfinalisty Mundialu z 1970 roku. Jak silna jest Polska - to miała pokazać grupa MŚ 1974 z Argentyną, Haiti i Włochami. Już w tym pierwszym meczu objawił się geniusz Kazimierza Górskiego. 53-letni szkoleniowiec mający wokół siebie pełnych pasji Jacka Gmocha i Andrzeja Strejlaua, ciągle budował drużynę. Proszę tylko porównać skład z finału IO w Monachium, z tym z Wembley i "jedenastką", która stanęła naprzeciwko Argentyńczykom. Wrzesień 1972: Kostka - Gut, Ćmikiewicz, Gorgoń, Anczok - Szołtysik, Deyna, Maszczyk, Kraska - Lubański, Gadocha. Wrzesień 1973: TOMASZEWSKI - SZYMANOWSKI, BULZACKI, Gorgoń, MUSIAŁ - Ćmikiewicz, Deyna, KASPERCZAK - LATO, DOMARSKI, Gadocha (dużymi literami aż siedmiu piłkarzy, którzy nie zagrali w Monachium!). Przeciwko Argentynie: Tomaszewski - Szymanowski, ŻMUDA, Gorgoń, Musiał - Kasperczak, Deyna, MASZCZYK - Lato, SZARMACH, Gadocha (Bulzacki, Ćmikiewicz i Domarski, bohaterowie z Wembley byli w kadrze na finały, ale usiedli na ławce rezerwowych!). Jak wyglądał sam mecz? Piękne, momentami porywające widowisko! Argentyńczycy byli prowadzeni przez młodego 40-letniego szkoleniowca, Vladislao Capa, którego ojciec był Polakiem, a matka Węgierką (na marginesie Cap grał w finałach MŚ w 1962 roku). Trochę ułatwił nam zadanie bramkarz rywali, 27-letni Daniel Carnevali, broniący na co dzień w Las Palmas. Młody, wówczas zaledwie 20-letni Mario Kempes - późniejszy król strzelców MŚ 1978 - był bezradny w walce z Jerzym Gorgoniem i Władysławem Żmudą. Trzeba mieć to "coś", co miał Kazimierz Górski, żeby w takim spotkaniu postawić na 20-letniego Żmudę, dla którego był to dopiero 4 mecz w drużynie narodowej.