Teoretycznie - oprócz wyniku w meczu Orłów Leo z RPA - wszystko byłoby w porządku. Gdyby nie to, że najaktywniejszym piłkarzem reprezentacji Polski nie był niejaki Strata. To jego - obok Błąda - najczęściej wymieniał komentator. Jego frazy były mniej więcej takie: "Komorowski, Strata", "Krzynówek, do Rogera i Strata", "Murawski, Dudka, Strata". Zatem warto zapamiętać nazwiska tych dwóch debiutantów: Stratę i Błęda. Podczas meczu mina Leo Beenhakkera była straszna, jakby nasz selekcjoner znalazł się na planie Scary Movie V i z całych sił chciał przekonać publikę, że ten film jest rzeczywiście straszny. Nieraz już z kadencji Holendra graliśmy w składzie, który zwykło się określać drugim, czy nawet trzecim garniturem. Zawsze jednak drużyna starała się realizować podstawowe założenia Beenhakkera, które sprowadzają się do dwóch haseł: "Keep the Ball", "Control the Ball". Nawet w lutowym meczu z Walią w Portugalii graliśmy koszmarnie, ale mieliśmy przebłysk geniuszu w postaci bramki Rogera. W sobotę w Johannesburgu zaprezentowaliśmy futbol rzemieślniczo-drugoligowy. Żadnej składnej akcji, żadnego groźnego strzału. Zastanawiałem się, jakie są atuty tak grającej reprezentacji, dla których zwykły kibic sportu (nie taki, który ma bzika na punkcie piłki nożnej, czy reprezentacji Polski) ma nie przełączyć choćby na stację, która w tym samym czasie transmitowała finał kobiecego turnieju Rolanda Garrosa? Jedynym celem dla neutralnego kibica sportowego było uczestnictwo w historycznym wydarzeniu o nazwie: "jeden z najgorszych występów piłkarskiej reprezentacji Polski". Innych przewag nie znalazłem. Estetyka? Bez szans. Swietłana Kuzniecowa i Dinara Safina (finalistki RG) nie należą do grona tenisistek-modelek, ale i tak urodą i gracją biją na głowę Krzynówka i jego kolegów. Nie to jest jednak istotne. Liczy się bowiem tylko to, że dwie rosyjskie tenisistki tworzyły widowisko. W odróżnieniu od nich polscy piłkarze w RPA prowadzili wykopaliska, czy jak kto woli wykopki, które z nowoczesną piłką nożną niewiele miały wspólnego. Teoretycznie powodów do paniki nie ma, bo o punkty jesienią zagramy w zupełnie zmienionym składzie. W jakim celu zatem ktoś wydał krocie na obóz w RPA? Czy zamiast niego nie można było zagrać na wypełnionym Stadionie Śląskim z europejskim rywalem i spróbować kilka wariantów taktycznych? Później słyszymy z ust Leo Beenhakkera wymówki, że "na trzech dniach treningów nie nadrobię tego, co piłkarze stracili w klubach". Zobacz także: <a href="http://sport.interia.pl/felietony/wolowski/news/wolowski-porazka-bez-stylu-i-nadziei,1319371">Wołowski po meczu z RPA: Porażka bez stylu i nadziei</a> <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/reprezentacja/news/orly-walcza-z-rpa-live,1319222,377">RPA - Polska 1:0 </a>