Gdyby mecz z Ukrainą odbywał się jutro, Smuda pewnie wystawiłby taki oto skład: Artur Boruc - Łukasz Piszczek, Grzegorz Wojtkowiak, Michał Żewłakow, Sebastian Boenisch - Sławomir Peszko, Rafał Murawski, Tomasz Bandrowski - Maciej Iwański, Robert Lewandowski - Ireneusz Jeleń. Taką jedenastkę Smuda wybrał na dzisiejszą wewnętrzną gierkę. W Grodzisku Wlkp. nie było kontuzjowanego Kuby Błaszczykowskiego, który w tym składzie mógłby zastąpić Iwańskiego. Smuda ma do dyspozycji 22 zawodników, w tym trzech bramkarzy. Wszyscy kadrowicze musieli na środku boiska wysłuchać przemówienia Smudy, później przez kilkanaście minut się rozgrzewali. Po kolejnych kilku ćwiczeniach przeprowadzonych przez Jacka Zielińskiego Smuda podzielił kadrę na dwa zespoły i rozpoczęła się godzinna gierka. Z boku boiska biegał tylko trzeci bramkarz Grzegorz Sandomierski, a lukę na środku obrony (zostało 21 kadrowiczów) w zespole ze znacznikami załatał sam Jacek Zieliński. Drużyna bez znaczników grała lepiej, często atakowała lewa stroną. Tam do ogrania mieli tylko Macieja Rybusa i grającego na nietypowej dla siebie pozycji obrońcy Jacka Kiełba. Skrzydłowy Lecha Poznań miał sporo strat. Zespół w znacznikach wygrał 2-0 - pierwszego gola strzelił Ireneusz Jeleń, drugiego w ostatniej akcji Maciej Iwański. - Dalej, wszyscy atakujemy, to ostatnia akcja! - krzyczał Smuda. I był wyraźnie zadowolony z bramki Iwańskiego. We wtorek kadrowiczów czeka jeszcze jeden trening. W Grodzisku Wlkp. reprezentacja przebywać będzie do piątku - później zespół Smudy wyjedzie do Łodzi, gdzie na stadionie Widzewa w sobotę zagra z Ukrainą. Andrzej Grupa, Grodzisk Wlkp.