Powyrywane ławki, awantury w ponurej scenerii rozpadających się stadionów, przekleństwa i na deser porażka na boisku - tak wyglądał polski futbol okresu wielkiej przemiany. Czasy, kiedy mecze reprezentacji Polski nawet z rywalami takimi jak Anglicy nie gwarantowały kompletu widzów na stadionie, przypadły na początek mojej pracy w zawodzie dziennikarza sportowego. Jako kibic pamiętałem świetlane lata kadry Kazimierza Górskiego, jako dojrzały człowiek patrzyłem na zmiany dokonujące się po obaleniu komunizmu. Zmieniały się sklepy, restauracje, biura, a nawet urzędy, tylko stadiony, a z nimi futbol wciąż tkwił w epoce kamienia łupanego. Selekcjonerem kadry był wtedy Andrzej Strejlau, który przegrał z drużyną wszystko, co tylko było do przegrania. Na miejsce spotkań reprezentacji PZPN upodobał sobie wtedy Poznań, jedno z miast o największej futbolowej tradycji. Kiedyś, gdy przed eliminacyjnym spotkaniem z Anglikami, na wałach otaczających boisko Lecha (z trzech stron, to był model polski, tak samo wyglądał do niedawna także obiekt Wisły Kraków) postawiono budkę, w której podjęto brytyjskich dziennikarzy, ten wielki wyczyn budowlany sławiła prasa całego Poznania. My, dziennikarze miejscowi wysyłaliśmy sportowe newsy w świat z automatu na żetony zainstalowanego w korytarzu budynku klubowego. Był tam zwykle tłum trudny do opisania. Beznadzieję i mizerię naszej piłki przypominałem sobie wczoraj odbierając akredytację na Euro 2012 w biurze przy stadionie Narodowym w Warszawie. W czystym, przestronnym, spokojnym miejscu, gdzie obsługiwali nas wolontariusze z minami ludzi czekających na coś niezwykłego. Z każdego kąta "wyzierał" dobrobyt. To wyglądało o dwie klasy lepiej niż na mistrzostwach Europy w Szwecji w 1992 roku. Tam na Euro pojechałem pierwszy raz, co w oderwaniu od polskiej rzeczywistości wydało mi się lotem w kosmos. Wracając wczoraj z Narodowego natknąłem się w kiosku na tygodnik, który na swojej okładce ogłaszał, że Polsce potrzebny jest chleb, a nie igrzyska. Nie jestem w stanie polemizować z tymi, którzy są przekonani, że pieniądze przeznaczone na Euro 2012 powinno się wydać na żłobki, przedszkola i szpitale. Nie mam zamiaru wmawiać nikomu, że Polska to wspaniały kraj, w którym żyje się bez kłopotów. Ale tak jak każdy kraj, tak i Polska zasługuje na moment oddechu, zabawy, zadowolenia. Ja ten moment zacząłem przeżywać już wczoraj. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego