"Zwyciężać, zwyciężać i jeszcze raz zwyciężać" - kiedy narodził się ten spontaniczny okrzyk, hiszpańscy piłkarze mogą już nie pamiętać. Zastąpił tradycyjny: "Espana, Espana, Espana" towarzyszący drużynie przez dziesięciolecia znojów, bojów i spektakularnych porażek. To stało się odruchowo, żaden z kapitanów: ani Iker Casillas, ani Carles Puyol, ani Xavi Hernandez na to nie wpadł, po prostu cały zespół mentalnie dojrzał do odkrycia, że reprezentować kraj znaczy tyle, co dla niego zwyciężać. Można wierzyć w swoje zasady i metody, ale celem nadrzędnym są trofea. Kibice wolą radość po najbardziej barbarzyńskim zwycięstwie, niż ból po najpiękniejszej porażce. W 2008 roku dotarło to nawet do takich futbolowych stylistów jak ci z "La Roja". Mają szansę na historyczny hat-trick 44 lata klęsk było wystarczającą nauką. Hiszpanie zrozumieli, że zakładanie czerwonej koszulki to wyróżnienie, a nie obowiązek. I stąd narodziła się drużyna mającą szansę na historyczny hat-trick, czyli triumf w trzech kolejnych wielkich imprezach. "Na Euro 2008 nie byliśmy faworytami, teraz nimi jesteśmy, już nikogo nie zaskoczymy" - przestrzega Casillas. Na drodze zespołu Vicente del Bosque staną wszystkie nacje, które jeszcze cztery lata temu mogły traktować Hiszpanów, jako ubogich krewnych. Trzykrotni mistrzowie świata i Europy Niemcy wysłali na mundial do RPA młodą drużynę, a ona swoim sposobem gry zdobyła serca milionów. Tradycyjny szacunek i obawę wobec "Die Nationalelf" zastąpił szczery podziw. Katem Niemców okazała się "La Roja", po raz drugi. Tak jak w finale Euro 2008 Hiszpanie pokazali, że nauczyli się zwyciężać większych od siebie. "Jesteście najlepszym zespołem, z jakim się w życiu zetknąłem" - powiedział Joachim Loew do Xaviego Hernandeza po przegranym półfinale ostatnich mistrzostw świata. Klasa niemieckiego selekcjonera emanuje na jego drużynę. Gigantyczne nakłady na futbol młodzieżowy spowodowały, że Bundesliga wydała pokolenie graczy wybitnie wyszkolonych. Czy mentalnie dojrzeli już do osiągania najwyższych celów? Niemcy nigdy nie mieli z tym problemu. Hasło Bert Vogtsa, że jedyną gwiazdą jest drużyna, prowadziło "mannschaft" na szczyty nawet wtedy, gdy brakowało mu indywidualności. Dziś nie brakuje. Mesut Oezil, Mats Hummels, Sami Khedira, Toni Kroos, Thomas Mueller, Mario Gomez, Mario Geotze, Manuel Neuer to potencjał wystarczający do zwycięstwa o każdą stawkę i nad każdym rywalem. Pragmatyzm fantazyjnych Holendrów Gdyby o aktualnej klasie drużyn decydowała hierarchia z RPA, przed Niemcami wciąż byłaby Holandia. Wicemistrzowie świata spotkają się z drużyną Loewa 13 czerwca, by cztery dni później bić się z Portugalczykami, którzy pokonywali ich na Euro 2004 i na mundialu w 2006. Tak jak Loew nauczył pięknej gry praktycznych Niemców, tak Bert van Marwijk zmusił do pragmatyzmu fantazyjnych Holendrów. "Pomarańczowi" grają solidniej niż kiedykolwiek, za przebłyski nieobliczalności i geniuszu odpowiada trio: Arjen Robben, Wesley Sneijder i najlepszy piłkarz Premier League Robin van Persie. Robben i Sneijder limit pecha wyczerpali w klubach. Skrzydłowy Bayernu zaprzepaścił jedenastki w meczu z Borussią o mistrzostwo Bundesligi i finale Champions League z Chelsea, za co fani bawarskiej drużyny wygwizdali go podczas sparingu z "Pomarańczowymi". Dla pomocnika Interu sezon jest właściwie stracony uratować go mogą tylko mistrzostwa Europy. Wydobył Francję z piekła W dwa lata Laurent Blanc wydobył reprezentację Francji z piekła. Po mundialu w RPA zakończonym kompromitacją i dymisją Raymonda Domenecha, nie zastał spalonej ziemi. Potencjał piłki francuskiej wciąż jest ogromny, udowodnił to Karim Benzema, któremu wystarczyło 12 miesięcy do przemiany z kota w lwa. Niedawno Jose Mourinho kpił sobie z niego, ostatnio Francuz jest w Realu Madryt nietykalny niemal w takim samym stopniu jak Cristiano Ronaldo. Praca Cesare Prandellego wywołuje w Italii duże nadzieje. Po klęsce na mundialu w RPA włoski futbol uderzył się w pierś przyznając, że w tamtejszym szkoleniu górę wzięła siła nad techniką. Prandelli postanowił, że jego drużyna będzie nietypowa. W eliminacjach do Euro 2012 Włosi grali ofensywnie, stawiając na futbol techniczny, zbudowany wokół punktu centralnego, którym jest Andrea Pirlo. Nie zaniedbując tradycji: w 10 spotkaniach kwalifikacyjnych stracili zaledwie dwa gole. Jak Prandelli okiełznał graczy pokroju Antonio Cassano i Mario Balotellego? Może dlatego, że do pracy podchodzi filozoficznie. Kilka lat temu zrezygnował z posady w Romie, by opiekować się chorą żoną, a po jej śmierci prowadzi dom tak, żeby dzieci jak najmniej odczuły zmiany. Jest kolegą Zbigniewa Bońka z Juventusu, zdobyli razem Puchar Europy, jako piłkarze Giovaniego Trapattoniego. Podczas Euro 2012 spotka byłego nauczyciela 18 czerwca w Poznaniu. Pierwszy mundial rozgrywany w Afryce był benefisem europejskiej piłki. Dwa lata temu drużyny z naszego kontynentu zajęły wszystkie miejsca na podium, w drodze na szczyt Niemcy przejechali jak walec po Argentynie (z Leo Messim), a Holendrzy wysłali do domu Brazylię. Można więc zaryzykować tezę, że na Euro 2012 gra idzie o pozycję nr 1 w światowej piłce. Smuda dowodzi zespołem o najbardziej zawstydzającym rankingu Jak w szacownym gronie gwiazd odnajdą się piłkarze Franciszka Smudy? Czterech z nich: Wojciech Szczęsny, Kuba Błaszczykowski, Łukasz Piszczek i Robert Lewandowski nie mają czego się wstydzić. Obraniak, Perquis, Dudka, Polanski i Wasilewski to średniacy ligi francuskiej, niemieckiej i belgijskiej. Można by do nich dodać Boenischa, gdyby nie 1,5 roku przerwy spowodowanej kontuzją. Z graczy ligi polskiej najważniejszą postacią reprezentacji jest Rafał Murawski, w podstawowej jedenastce ma szansę grać Maciej Rybus z Tierieka Grozny. To przypomnienie dla wszystkich, którzy uważają, że tak dobrych graczy jak Smuda nie mieli w kadrze Engel, Janas i Beenhakker. Czy z tego potencjału "urodzi się" pierwszy polski awans z grupy od mundialu w 1986 roku? Póki co już grę w ćwierćfinale Euro 2012 trzeba by uznać za sukces. Smuda dowodzi zespołem o najbardziej zawstydzającym rankingu w gronie finalistów. "Zwyciężać, zwyciężać i jeszcze raz zwyciężać"? Polscy piłkarze zapomnieli co to znaczy przez 25 chudych lat. Dyskutuj o artykule z Darkiem Wołowskim