W budowlanych dokonaniach przed UEFA Euro 2012 przedstawicieli obu krajów jest remis - na Ukrainie jak i w Polsce oddano do użytku po trzy stadiony (na ukończeniu są dwa obiekty, stadion we Lwowie i Stadion Narodowy w Warszawie), jednak w futbolowej rywalizacji nieznacznie lepsi okazali się goście, którzy wygrali 1-0 (1-0). Polakom nie pomogły specjalny cykl treningowy, ani fachowa wiedza Andrzeja Strejlaua, który prowadził biało-czerwonych w tym spotkaniu. "Przeprowadziliśmy na stadionie Lechii trzy zajęcia, ale to trochę za mało, aby odpowiednio przygotować zespół" - wyjaśnił były selekcjoner reprezentacji narodowej. Strejlau postanowił zaskoczyć Ukraińców i zastosował pewien fortel, ale on także nie zakończył się powodzeniem. "W pierwszej połowie wystawiłem słabszy skład, natomiast po przerwie chciałem zaskoczyć gości posyłając w bój nasze główne siły. Skończyło się na tym, że drugą połowę bezbramkowo zremisowaliśmy. Ja oglądałem jednak nie tylko mecz, ale przy okazji podziwiałem ten stadion, bo jest na co popatrzeć" - przyznał 71-letni szkoleniowiec. Gospodarzom nie pomogły nie tylko ściany, czyli trybuny pięknego stadionu PGE Arena Gdańsk, ale także główny arbiter. A w tę rolę ponownie wcielił się po latach Michał Listkiewicz, który tym razem nie biegał tak jak na mistrzostwach świata przy linii bocznej z chorągiewką, ale z gwizdkiem po boisku. A na liniach asystowały "Listkowi" dwie urocze sędziny. "Polacy przegrali, ale tego występu na pewno nie muszą się wstydzić. Myślę, że zaangażowaniem i ambicją, jaką zaprezentowali piłkarze obu zespołów, można by obdzielić kilka ligowych spotkań" - stwierdził Listkiewicz. "Nie poprzestaniemy na tym jednym meczu. Gramy dalej. Rewanż odbędzie się w kwietniu w Kijowie na Stadionie Olimpijskim" - zapowiedział prezes Biura Inwestycji Euro Gdańsk 2012.