Miarka się przebrała Od października ubiegłego roku trwa korespondencja Europejskiej Unii Piłkarskiej (UEFA) w sprawie nieprawidłowości na Stadionie Miejskim w Poznaniu. Obiekt został oficjalnie otwarty koncertem Stinga, a później rozegrano na nim trzy spotkania Ligi Europejskiej. Tyle, że za każdym razem UEFA miała mnóstwo uwag. I w końcu miarka się przebrała. Okazuje się, że zastrzeżenia płynące z Nyonu są dużo poważniejsze, niż te publikowane w oficjalnym komunikacie Lecha. UEFA w korespodencji ze spółką PL 2012 zaznaczyła, że obecnie stadion jest przygotowany do swobodnej ewakuacji tylko 25 tysięcy kibiców, podczas gdy jego pojemność to 43 tysiące widzów. I stąd nakaz sprzedaży tylko 50 procent biletów na spotkanie 1/16 finału Ligi Europejskiej z Bragą. Działacze byli przerażeni Jeden z ludzi doskonale zorientowanych w uwagach UEFA mówi: "Gdyby wziąć pod uwagę wszystkie zastrzeżenia UEFA, to trzeba by zainwestować ze 100 milionów złotych". A już brakuje 60 milionów złotych, aby przygotować stadion do wykorzystania komercyjnego! Ba, pierwotnie koszt budowy miał wynosić 500 milionów złotych, tymczasem w 2010 roku - po kolejnej uchwale rady miasta - wzrósł do 713 milionów! Zaczęło się wszystko od projektu autorstwa Wojciecha Ryżyńskiego, który jest realizowany od 2002 roku. Ryżyński przystąpił do pracy, nie mając żadnego doświadczenia w projektowaniu stadionów. Dość powiedzieć, że jesienią 2010 roku działacze Lecha byli przerażeni, że stadion co prawda stoi, ale kas na nim nie ma. "Po co kasy? Przecież bilety można sprzedawać przez internet" - usłyszeli w odpowiedzi. I byli jeszcze bardziej przerażeni... Nie akceptują polskiej prowizorki Akurat UEFA kas na finały EURO 2012 nie potrzebuje, ale ma ogromne wymagania w wielu innych aspektach - a absolutny priorytet to względy bezpieczeństwa. Mecenas Jacek Masiota, reprezentujący Lecha, będzie w poniedziałek negocjował z UEFA zgodę na sprzedaż kompletu biletów na spotkanie z Bragą. Jednak w magazynie "Cafe Futbol" Polsatu Sport przyznał: "Nie widzę dużej szansy powodzenia, gdyż UEFA nie chce akceptować polskiej prowizorki w kontekście turnieju EURO 2012". Co ciekawe Lech, przynajmniej na razie, nie zamierza atakować władz miasta - na czele z prezydentem Ryszardem Grobelnym. Jakby uznając, że wszystko prędzej, czy później będzie można wynegocjować. UEFA już jednak nie chce negocjować, a stara się wymagać. Stąd kara dla Lecha... Dziś UEFA uderza w Lecha, ale tak naprawdę celem są władze miasta, które pozwoliły sobie na wybudowanie "bubla", na którym po raz kolejny trzeba wymieniać murawę. A że to kolejne koszty? Kilkaset tysięcy złotych raz za razem, kto by się tym przejmował... Końca nie widać Miasto wydało kuriozalne oświadczenie, podkreślając, że "badania audytowe nie wskazują, że nastąpiły nieprawidłowości obniżające bezpieczeństwo lub jakość obiektu". Pewnie, UEFA się czepia. Jedno zdanie brzmi w tym oświadczeniu ciekawie, więc cytuję: "Pragniemy zwrócić uwagę, iż realizacja inwestycji Stadionu Miejskiego w Poznaniu przebiegała w kilku etapach, a w szczególności należy oddzielić fazę przygotowania, w tym projektowanie, od fazy wykonania zasadniczych prac budowlanych". Czyli projekt do kitu, a budowa znakomita, czy odwrotnie?! Na koniec jeszcze jedna informacja. Najnowszy stadion w Niemczech - Rhein-Neckar-Arena, liczący 30 tysięcy miejsc, na którym swoje mecze rozgrywa Hoffenheim - kosztował 60 milionów euro. Stadion Lecha już kosztuje ponad 170 milionów euro, a końca inwestycji nie widać... <a href="http://romankolton.blog.interia.pl/?id=2032912">Dyskutuj z Romanem Kołtoniem na jego blogu</a>