INTERIA.PL: Miało być wesele, a był pogrzeb. Dlaczego? - Nie rozpatrywaliśmy tego meczu w tych kategoriach. Uważaliśmy, że stać nas było na więcej. Zawód pozostał, bo awans był w naszych rękach. Tylko zwyciężając mogliśmy być spokojni awansu, tymczasem taktyka naszego zespołu była ultradefensywna. - W pierwszej połowie Czesi starali się nie forsować tempa, jednak w przerwie dowiedzieli się, że podobnie jak my nie wychodzą z grupy i postanowili zaatakować. Przez ostatnie trzydzieści minut graliśmy z czwórką nominalnie ofensywnych zawodników, a mimo to nie stworzyliśmy żadnej klarownej okazji do zdobycia bramki. Zespół nie wyszedł na drugą część spotkania. - Mam wrażenie podobne jak po meczu z Grecją - zagraliśmy dobrze tylko przez pierwszą połowę, zaś sytuacje, które stworzyliśmy w tych meczach powinniśmy wykorzystywać. Szczególnie w pierwszych dwudziestu minutach stworzyliśmy mnóstwo znakomitych okazji. Jestem przekonany, że gdybyśmy strzelili choć jedną bramkę ten mecz ułożyłby się inaczej. Z takiej grupy po prostu wypadało wyjść. - Można było wyjść. Na pewno pozostanie niedosyt. Ale wyraźnie brakowało nam skuteczności. Zagraliśmy za bardzo sercem, a nie na chłodno. A tak właśnie potraktowali nas Czesi. Trzeba chylić czoła przed nimi, bo to jest naprawdę dobry zespół i chyba wiele osób o tym zapomniało. Rozmawiał Konrad Kaźmierczak