Wojciech Szczęsny cieszy się olbrzymim uznaniem w opinii selekcjonera Franciszka Smudy. Franz powiedział nawet na łamach INTERIA.PL, że nawet gdyby nie kwestie wychowawcze, to i tak nie stawiałby na Artura Boruca, gdyż Szczęsny - według niego - jest lepszy. Bramkarz Arsenalu jeszcze przy stanie 0-0 wybawił nas z opresji bronią w sytuacji sam na sam z Marco Rubenem. - Czy to była najtrudniejsza sytuacja? Nie, najtrudniejsza była ta, w której puściłem gola. Sam nie wiem, że zawaliłem, ale z boiska wydawało mi się, że mogłem się zachować lepiej - powiedział Wojciech Szczęsny. - Słowa uznania należą się naszej defensywie, bo Argentyńczycy stworzyli raptem dwie sytuacje podbramkowe, a to wystawia dobrą wizytówkę naszym obrońcom. Grając w Arsenalu Szczęsny miewa w zwyczaju tuż po meczu, prosto z szatni, dokonywać wpisów na twitterze. - Tym razem tego nie zrobiłem, gdyż są wakacje i postanowiłem dać sobie spokój z twitterem - przyznał. - Nie ważne w jakim składzie była Argentyna, tak samo jak nie istotny jest styl naszej gry, najważniejsze, że wygraliśmy, bo gdyby było inaczej, to spotkałaby nas jeszcze większa fala krytyki, od tej, która nas dotknęła ostatnio. Ogólnie nasza gra wyglądała nieźle, ale zawsze jest co poprawiać. - Mam nadzieję, że z Francją, która przyjedzie w silniejszym składzie niż Argentyna, zagramy równie dobrze - nie kryje bramkarz reprezentacji Polski. Ważne jest też to, że choć kariera młodego bramkarza Arsenalu nabrała ostatnio tempa (przebojem wywalczył miejsce w składzie "Kanonierów" i reprezentacji Polski) nie widać po nim żadnych oznak gwiazdorstwa, czy zblazowania. Normalny, skromny młody chłopak, który robi swoje bez oglądania się na stan konta. Michał Białoński, Warszawa