Wojna między PZPN-em a Narodowym Centrum Sportu trwała jakiś czas. Jednak pismo, które 26 stycznia szef NSC-u Rafał Kapler przesłał na ręce prezesa PZPN-u Grzegorza Laty pozwala uznać spór za zakończony. Mecz Polska - Niemcy 6 września odbędzie na 56-tysięcznym Stadionie Narodowym w Warszawie. Porównanie wpływów finansowych z tej rangi spotkania międzypaństwowego między obiektem w stolicy a stadionami w Poznaniu, Gdańsku, czy Wrocławiu, wypada wyraźnie na korzyść Narodowego. Prezes PZPN-u, Grzegorz Lato był bardzo stanowczy. Specjalnie dla INTERIA.PL zadeklarował możliwość przeniesienia spotkania do Gdańska. Nie wzruszały go słowa ministra sportu, Adama Giersza, że "Stadion Narodowy, to inwestycja na pokolenia, która musi się zwracać". Przy zakładanym rocznym obrocie 30 milionów złotych, Stadion Narodowy generuje aż 17 milionów zł kosztów stałych. W tej sytuacji szef NCS-u Rafał Kapler prowadzi wiele działań, mających napędzić koniunkturę i deklaruje: "Proszę wyraźnie podkreślić, że wszystkie prawa do spotkania Polska - Niemcy są po stronie Związku". Kapler wcześniej powiedział to sekretarzowi generalnemu PZPN, Zdzisławowi Kręcinie, a także przedstawicielom Sport Five. PZPN, czyli wyjątkowy kontrahent Na ręce Laty 26 stycznia wpłynęło pismo następującej treści: "Chciałbym zapewnić Pana Prezesa, że również naszą intencją jest to, żeby mecz Polska - Niemcy odbył się na Stadionie Narodowym. Nie jest również naszym celem jakiekolwiek ograniczenie praw Związku jako organizatora tej imprezy". Podpisano: Kapler, szef Narodowego Centrum Sportu. Kapler jest gotowy wypracować szersze porozumienie z PZPN-em - na pakiet kilku meczów piłkarskich rocznie. "Chciałbym, aby w danym cyklu eliminacji mistrzostw świata, czy Europy odbywały się tutaj cztery spotkania, do tego finał Pucharu Polski, może nawet półfinały tych rozgrywek, a także Superpuchar Polski" - wyjaśnia. I dodaje: "Proszę mi wierzyć, jestem skłonny potraktować PZPN wyjątkowo. Normalnie do połowy lóż na stadionie otrzymuję od organizatorów bilety za darmo. PZPN to jednak wyjątkowy kontrahent". Okazuje się, że Stadion Narodowy może dawać potężne wpływy - głównie dzięki biletom VIP i miejscom w lożach. Przy kalkulacji takiej samej dla wszystkich czterech stadionów finałów EURO 2012 w Polsce - 30 złotych za bilet, 300 złotych za VIP-a i 3000 złotych za miejsce w loży - okazuje się, że Narodowy może przynieść 5,4 miliona złotych. Dla porównania: Arena Poznań - 3 miliony, Gdańsk 2,9 miliona, a Wrocław tylko 2,4 miliona. Skąd taka różnica?! Po pierwsze, Narodowy dysponuje o dziesięć tysięcy więcej miejsc, ale finansową różnicę czynią przede wszystkim miejsca VIP oraz w lożach. Warszawa ma aż 4 tysiące biletów VIP, a w lożach znajdzie swoje miejsce aż 816 osób. Inne miasta: Poznań - 1000 i 450, Gdańsk - 1000 i 400, Wrocław - 1000 i 250. Moda na futbol Jeszcze niedawno PZPN zarabiał na meczu międzypaństwowym 150-180 tysięcy złotych. Na spotkaniu z Wybrzeżem Kości Słoniowej, już na stadionie EURO 2012 w Poznaniu, zarobił 1,5 miliona. I to "na czysto", po opłaceniu kosztów. Lato mówi: "To pokazuje, że wpływy z meczów międzypaństwowych będą ważną częścią budżetu PZPN. Nie wykluczam, że już w tym roku wprowadzimy konkurencję między miastami - swego rodzaju casting". Kapler nie boi się negocjacji ze Związkiem w pokojowym duchu, zaznaczając: "Potencjał Stadionu Narodowego jest ogromny i jestem przekonany, że PZPN oraz partner biznesowy Związku, Sport Five wezmą to pod uwagę". Jednym słowem, Stadion Narodowy, podobnie jak inne nowoczesne stadiony w Polsce, zmieni piłkarski biznes w stopniu niesamowitym. Dotychczas głównym źródłem dochodów były prawa telewizyjne, a teraz równorzędnym staną się kibice. Szczególnie, iż panuje niesamowita koniunktura na futbol, czego dowodzi wizyta Arsenalu na Legii, czy wyprzedane do ostatniego biletu spotkania Lecha w Lidze Europejskiej - z Salzburgiem, Manchesterem City i Juventusem. <a href="http://romankolton.blog.interia.pl/">Czytaj inne teksty Romana i dyskutuj z nim na blogu - Kliknij!</a>