- O jakim rozwoju przedsiębiorczości można mówić w sytuacji, gdy z małego biznesu już zostały ściągnięte podatki do końca roku, a teraz usiłuje się ściągnąć należności za pierwszy kwartał roku przyszłego - powiedział Pysarczuk. Deputowany przekonywał uczestników okrągłego stołu, że państwo, mimo składanych obietnic, nie będzie w stanie sfinansować przygotowań do europejskiego turnieju we Lwowie. - Z budżetu państwa zadeklarowano dla Lwowa pomoc w wysokości 300 mln hrywien, ale w rzeczywistości przekazano tylko 50. Lwów tymczasem inwestuje ponad 600 mln hrywien w stadion, którego istnienia w mieście po mistrzostwach nikt nie rozumie - ujawnił Petro Pysarczuk. Dlaczego w procesie przygotowania stadionu, terminalu oraz pasa startowego lotniska "Lwów" środki pozyskują spółki z Doniecka, Mariupola, a także firmy amerykańskie, niemieckie, austriackie - pytał Pysarczuk podkreślając, że to w żaden sposób nie sprzyja rozwojowi miejscowego biznesu. - We Lwowie pomiędzy władzami a biznesem jest brak zaufania. Miejscowy biznes nie zarobi na Euro i nie będzie wspomagał budżetu miasta, obcy inwestor odejdzie, a Lwów pozostanie z długami, które mogą - nie daj Boże - spowodować katastrofę finansową - podsumował swoje wystąpienie Pysarczuk. Petro Pysarczuk jest lwowskim przedsiębiorcom i deputowanym do Rady Najwyższej Ukrainy z ramienia Partii Regionów. Jest znany z ostrej krytyki władz Lwowa. Lokalne media spekulują, iż będzie kandydował na burmistrza Lwowa na najbliższych <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/raport-wybory-samorzadowe-2024" title="wyborach samorządowych" target="_blank">wyborach samorządowych</a>, wiosną 2010 r.