Początek mojej drogi na Euro 2012 nie był udany. Wylotówka z Krakowa na Warszawę - o dziwo - nie była zakorkowana, ale przy drodze w rowie leżała biało-czerwona flaga z Białym Orłem w koronie. Najpierw przejechałem obok niej obojętnie, ale widząc, że podobnie na nią reagują przechodnie, postanowiłem zatrzymać się na pobliskiej zatoczce i biegiem wrócić po flagę. Podniosłem ją i umieściłem na podszybiu samochodu. - Nie, tej imprezy nie możemy oddać bez walki - powiedziałem sobie, a w głowie miałem słowa mojego historyka z podstawówki (dzięki panie Janie za te opowieści) o bojach Polaków-rycerzy, którzy chorągiew chowali pod zbroję, gdy podczas bitwy spadła z drzewca. Nie, nie jestem zbytnio przesądny, ale dla dopieszczenia każdego szczegółu wolałem nasze narodowe barwy uszanować na niespełna dwa dni przed mistrzostwami Europy. Każdemu z nas, za wyjątkiem kilku facetów, którzy nie wiedzą o co w piłce chodzi, zależy i to bardzo, by Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie nie skończyło się dla "Biało-czerwonych" po trzech meczach: otwarcia, o wszystko i o honor. Mistrzostwa Europy, które w piątek o godz. 16 z wielką pompą zostaną otwarte na Stadionie Narodowym, poruszyły wszystkich. I co ważne, zjednoczyły prawie wszystkich. I prawych, i lewych, i tych hetero, i tych homo. Pod prąd idzie tylko pan Janek i pan Pawełek - każdemu wolno zastosować ten rodzaj autopromocji. To przecież naturalne, że Polak chce, żeby jego rodak na boisku dokopał rywalom, tym bardziej, że ci są znacznie wyżej w rankingu FIFA. Przypomnijmy - Polska jest 62., podczas gdy Grecja zajmuje 15. pozycję, Czechy - 22., a Rosja 13. Franz Smuda i jego wybrańcy zrobili wszystko, żeby być w życiowej formie na godzinę "zero", ale przecież pozycja wyjściowa polskiej piłki nie jest wesoła. W ostatnich meczach o stawkę zbieraliśmy lanie w eliminacjach MŚ w RPA, a wcześniej podczas Euro 2008 był łomot (ostatnie miejsce w grupie B) i jedyna bramka strzelona przez Rogera Guerreiro. Naród szybko zapomina o tym, co było złe i żyje nadzieją na przyszłość. I bardzo dobrze. Gdy widzę tysiące samochodów z flagami, jeszcze więcej domów ustrojonych w narodowe barwy, odnoszę wrażenie, jakby dzięki ewentualnemu sukcesowi Orłów Franza Smudy miał wzrosnąć PKB brutto, a z nim nastąpić większe zbiory truskawek, pszenicy i urobek węgla. Jeszcze nie było wydarzenia sportowego, które wywierałoby tak wielki wpływ na społeczeństwo. Najważniejszy polityk w naszym kraju (można go lubić, można go nienawidzić, ale jest najważniejszy) - premier Donald Tusk pół dnia spędza u kadrowiczów, a później przed kamerami deklaruje, że selekcjoner Franz Smuda jest jego przyjacielem. - Mam duże zaufanie do trenerskiej intuicji i rozsądku Franciszka Smudy. Przyjaźnimy się od wielu lat. Na początku pracy z kadrą miał drogę przez mękę, ale teraz wszystko udało mu się poukładać - zauważył premier RP. Gorączka Euro 2012 dotyka każdego. W sportowych kwestiach piękniejsza część Polski reagowała ciepło do tej pory na dźwięk hasła: "Adam Małysz". Ostatnio jednak sporo znajomych Polek mówiło mi: "Boże, jak bym chciała, żeby wygrali z tą Grecją!" We wszystkich telewizjach od rana do nocy Orły Franza Smudy. Najważniejsza stacja radiowa w Polsce - RMF FM skrzyknęła fanów reprezentacji Polski, by wsparli Orłów Franza na wirtualnym stadionie! Wejdź na stadion i dopinguj "Biało-czerwonych"! Pewna firma produkująca sprzęt sportowy na wieżowcu w centrum Warszawy postawiła gigantyczne postaci Jakuba Błaszczykowskiego i Macieja Szczęsnego. I o to chodzi! - Chcę się skoncentrować, w dniu meczu nigdzie się nie wybieram. Do żadnego radia, do żadnej telewizji - nie, to nie żaden z Orłów Franza Smudy koncentrujących się przed tym arcyważnym starciem, tylko nasz felietonista Zibi Boniek rozchwytywany przez media w ostatnich dniach. Bez wątpienia starcie z "Helladą" jest dla Orłów ważne niczym finał mistrzostw Europy. Od tego meczu wszystko zależy. Ale ważne też, by presja nie sparaliżowała ekipy Franza Smudy. - Do piątku mamy spokój, a później wszystko zależy od wyniku - powiedział nam trener napastników reprezentacji Polski Tomasz Frankowski. Ma rację, bo gdybyśmy przegrali - odpukać w niemalowane - fala krytyki zniszczyłaby mentalność tego zespołu. - Nie znajdziesz takiego mistrza jak my w rozwalaniu "zabawek" - zauważył ostatnio Zbigniew Boniek. Franciszek Smuda pewnie wytrzymałby krytykę, ale jego młody zespół mógłby różnie na nią zareagować. Ale nasi piłkarze - mimo młodego wieku - z niejednego pieca chleb jedli, więc powinni sobie poradzić z "ciśnieniem". Robert Lewandowski, przekreślony przez Legię, w obliczu przedwczesnej śmierci ojca, postanowił razem z matką, by spróbować swych sił w Zniczu Pruszków. I to okazało się strzałem w "dziesiątkę". Został królem strzelców 1. ligi, dzięki czemu zwrócił na niego uwagę Franz Smuda, ówczesny trener wielkiego Lecha Poznań. A resztę tej bajkowej kariery już znacie - "Lewy" jest najlepszym napastnikiem Polski, jednym z "debeściaków" Bundesligi i może przebierać w ofertach. Wojtek Szczęsny w wieku 16 lat ruszał do Londynu w nieznane, jego ojciec - Maciej ronił łzę na Okęciu. Rzucony na głęboką wodę, bez znajomości języka, nie utonął, tylko wypłynął. Marcin Wasilewski jeszcze kilkanaście miesięcy temu, bo brutalnym ataku Axela Witsela, z nogi miał kikut. Nie w głowie mu było granie w piłkę, istniało ryzyko, że będzie chodził o kulach, przeszedł pięć operacji. Wrócił do piłki i to w wielkim stylu. Kapitan Orłów, Jakub Błaszczykowski w życiu przeszedł niejedno. Do jego spraw prywatnych nie będziemy się mieszać, ale warto przypomnieć aspekt sportowy. W wieku juniora młodszego "Błaszczu" doznał kontuzji, przez którą postanowił zawiesić buty na kołku. Wytrzymał bez piłki niecałe trzy miesiące. - Kurczę Kuba, nie ma celu w życiu, ty musisz grać w piłkę - powiedział sobie, po czym zadzwonił do trenera i poprosił o zabranie go na turniej. - Po dwóch i pół miesiącach przerwy zostałem najlepszym zawodnikiem. Powiedziałem sobie: "Teraz, po takiej przerwie uznają mnie za najlepszego zawodnika, więc co dopiero będzie, gdy wznowię treningi?" - mobilizował się Kuba Błaszczykowski i dzisiaj razem z Robertem, Wojtkiem, "Wasylem" i kilkunastoma towarzyszami piłkarskiej broni spróbują poprowadzić Polskę na jakże już zapomniane rewiry sukcesów w piłce nożnej. Michał Białoński Typuj, kto wygra mecz Polska - Grecja!