Po pierwszej kolejce Ekstraklasy wszyscy spisali na straty ŁKS Łódź. Fakt - porażka 0-5 z Lechem Poznań chwały łodzianom nie przynosi, ale "Kolejorz" miał szczególnie w pierwszej połowie meczu całą masę szczęścia. Po kolei: pierwszy gol padł raczej ze spalonego, drugi to "samobój" po rykoszecie, a trzecia bramka - strzał życia Semira Stilicia, a ostatniej bramki w ogóle nie było. ŁKS-u jeszcze na pewno nie należy skreślać, bo moim zdaniem wcale nie jest to najsłabszy zespół w ligowej stawce. Zaskoczyła mnie bardzo decyzja władz ŁKS-u o zmianie trenera. Odsunięcie od zespołu Andrzeja Pyrdoła wygląda na decyzję pochopną i niespecjalnie przemyślaną. Byłbym w stanie ją zrozumieć, gdyby to Pyrdoł sam podał się do dymisji, ale jeśli po jednej (fakt, że dotkliwej) porażce z Lechem rezygnujemy z usług trenera, to znaczy, że po prostu trochę się "przypaliliśmy"! W meczu z ŁKS-em dał o sobie znać duet gwiazd Lecha. Artjom Rudniew i Semir Stilić pokazali, że umieją zrobić różnicę, ale na razie nie ma co ferować wyroków w rodzaju: "Rudniew teraz to już na pewno zostanie królem strzelców". Pierwsze kolejki należy traktować z dużą rezerwą. Co nie znaczy, że nie powinniśmy doceniać skuteczności Rudniewa czy Tomasza Frankowskiego z Jagiellonii Białystok. Może wielu czytelników to zaskoczy, ale uważam, że w pierwszej serii spotkań to właśnie Jagiellonia z "Frankiem" w składzie mogła się podobać. Jestem prawie pewny, że gdyby nie fakt, iż druga połowa meczu z Podbeskidziem w Bielsku-Białej toczyła się w strugach deszczu, to podopieczni Czesława Michniewicza spokojnie dowieźliby dwubramkowe prowadzenie do końca. Ciekawie było w Warszawie, ale wcale nie dlatego, że Legia z Zagłębiem Lubin stworzyły wielkie widowisko. Problem polegał na tym, że żadnego widowiska nie było, bo spotkanie zostało odwołane. A ja się zastanawiam, czy za rok - na Euro 2012 - jak spadnie trochę deszczu, to też będziemy odwoływać mecze? Teraz trochę o pozytywnych zaskoczeniach. Skazywane na walkę o utrzymanie drużyny Korony Kielce i Widzewa Łódź w pierwszej kolejce zgarnęły w sumie cztery punkty. Wynik bardzo przyzwoity, zwłaszcza, że z ławek trenerskich tymi zespołami dowodzili szkoleniowcy, którzy nie są znani szerszej publiczności (odpowiednio Leszek Ojrzyński i Radosław Mroczkowski). Tak, jak wspominałem w poprzednich felietonach, z zaciekawieniem będę w tym sezonie śledził losy Cracovii. W pierwszej kolejce drużyna Jurija Szatałowa rozczarowała. Choć długo prowadziła z Koroną Kielce, to dała sobie wydrzeć zwycięstwo i - choć mało kto zdaje sobie z tego sprawę - wcale niedaleka droga dzieli piłkarzy "Pasów" od tego, by znowu zrobiło im się bardzo gorąco. Spójrzmy na terminarz: Cracovia gra kolejno z Legią u siebie, a następnie na wyjazdach z Lechią Gdańsk i Jagiellonią. Wyobraźmy sobie (całkiem prawdopodobny) scenariusz, że podopieczni Szatałowa przegrają z Legią, a potem stracą punkty w dwóch kolejnych meczach. Już po czterech kolejkach Cracovia może znowu znaleźć się na samym dnie piekła! Zgubne może okazać się dla krakowian wspominanie ubiegłego sezonu, kiedy to po pierwszej rundzie mieli mizerny dorobek, ale na wiosnę szli jak burza i rzutem na taśmę zapewnili sobie utrzymanie. Próba powtórzenia tego osiągnięcia w trwających rozgrywkach może się bardzo źle skończyć!