Polscy piłkarze przegrali we Wrocławiu z Czechami 0-1. Z grupy A awansowali do ćwierćfinałów ich sobotni rywale oraz Grecy, którzy w Warszawie na Stadionie Narodowym pokonali Rosjan 1-0. - Byłoby nam łatwiej, gdybyśmy odpadli w stylu Szwedów. Z Anglikami zagrali wielki mecz, kibice im podziękowali. A my przegraliśmy pasywnością, wystraszeniem. Myślę również, że trochę niepotrzebne były buńczuczne wypowiedzi trenera Franciszka Smudy. Np. opinie tuż przed inauguracją Euro w stylu "gdzie są moi krytycy?" albo "wybaczam im". Selekcjoner chyba przykrywał w ten sposób swój stres. Zaproponowałbym mu, aby poczytał wspomnienia Kazimierza Górskiego. Wielkiego trenera, ale bardzo skromnego człowieka. Miał wielu krytyków, jednak nigdy nie okazał zdenerwowania. Franek niepotrzebnie sprowokował niektórych ludzi swoimi wypowiedziami. Nie udźwignął bardzo specyficznego i ciężkiego zadania przygotowania zespołu do turnieju bez trudnych sprawdzianów. Mecze towarzyskie to nie to samo, zabrakło nam spotkań o stawkę - powiedział Listkiewicz, obecnie pełnomocnik UEFA ds. organizacji Euro. Jak przyznał, jedną z przyczyn słabego występu reprezentacji Polski było "niedoszacowanie" rywali. - Analizy gry naszych przeciwników okazały się nietrafione. Czytałem wypowiedzi z polskiego sztabu szkoleniowego o taktyce Czechów. Jak się okazało, zagrali zupełnie inaczej. Tak samo Grecy. Po przerwie inauguracyjnego spotkania ten zespół nas całkowicie zaskoczył. Myślę, że sztab szkoleniowy z trenerem Smudą na czele "nie doszacował" rywali i nie przewidział, że oni mogą skutecznie zmieniać w trakcie meczu swoją taktykę. Arsene Wenger, z którym często rozmawiam podczas Euro 2012, przypomniał teraz, jak ważna w futbolu jest przerwa. Grecy w starciu z Polską wykorzystali ją perfekcyjnie. Zmienili ustawienie na boisku. To samo Czesi. Gdy dostali polecenie, że trzeba wygrać, zaczęli grać tak, aby zrealizować swój cel. Nasz trener skupił się na swojej drużynie, a zupełnie nie analizował tego, co się dzieje w czasie meczu w szeregach przeciwnika - stwierdził Listkiewicz. Przy okazji odniósł się do wypowiedzi Jakuba Błaszczykowskiego tuż po meczu z Czechami. Kapitan drużyny narzekał na niedociągnięcia organizacyjne w polskiej ekipie. M.in. na fakt, że przed każdym meczem piłkarze musieli prosić prezesa PZPN Grzegorza Latę o bilety dla rodzin. - Jestem troszkę zdegustowany tą opinią, kładę ją tylko na karb zdenerwowania i rozgoryczenia Kuby, który jest wspaniałym piłkarzem i człowiekiem. Znam go od wielu lat, łączą nas świetne relacje. Mam o nim bardzo dobre zdanie, ale tutaj troszeczkę poszedł +po bandzie+. Jeśli coś jest na rzeczy, to nie ten moment i czas. Takie tematy należało załatwić dużo wcześniej. Zawsze wyznawałem zasadę, że ostatnie dwa tygodnie przed turniejem trzeba poświęcić tylko na sprawy szkoleniowe, trening. Wszystko inne należy dopiąć wcześniej. Premie, bilety, hotel dla rodzin, gadżety, sprzęt sportowy itd. Tak, aby potem można było myśleć tylko o piłce. Obie strony przeciągnęły to do ostatniej chwili i efekty widzimy - podkreślił były prezes PZPN. Mimo słabego występu drużyny narodowej Listkiewicz nie obawia się mniejszego zainteresowania Polaków mistrzostwami Europy. - Mam nadzieję, że w Polsce turniej "nie siądzie". A na pewno nie tak, jak cztery lata temu w Austrii i Szwajcarii, gdy współgospodarze nie wyszli z grupy. U nas koło zamachowe już ruszyło, ludzie fajnie się bawią, Strefy Kibica są hitem. Zapanowała moda na aktywny udział w Euro, również poprzez wywieszanie flag w oknach. Ja swoją zostawię. Obecny turniej, mimo dotkliwej porażki reprezentacji, jest zwycięstwem Polski. Rozmawiam z wieloma ludźmi, którzy tutaj przyjechali. Są zachwyceni gościnnością, pięknem naszego kraju, jakością różnych usług, nawet transportu, na który my czasem narzekamy. Tego już się nie zatrzyma - stwierdził Listkiewicz. Drużyna Smudy pożegnała się z turniejem, ale były szef PZPN przyznał, że ma komu kibicować. - Będę trzymał kciuki za Czechów. Po pierwsze, zawsze przyjemniej odpaść po meczu z kimś, kto później odnosi sukces. Poza tym to bardzo sympatyczni ludzie, we Wrocławiu byłem zachwycony ich zachowaniem w mieście i na stadionie. Mam w Czechach wielu przyjaciół, również w piłkarskiej federacji tamtego kraju - przyznał Listkiewicz, dodając, że z typowaniem faworytów woli się wstrzymać. - Przed turniejem mówiłem, że czarnym koniem będzie Rosja i jak zwykle się pomyliłem. "Sborna" okazała się takim koniem, ale w drugą stronę - zakończył pełnomocnik UEFA ds. organizacji Euro.