Czy można już panu gratulować mistrzostwa Niemiec? Robert Lewandowski: Jeszcze nie. Do końca sezonu zostały cztery mecze, do zdobycia jest jeszcze dwanaście punktów, więc przynajmniej sześć musimy jeszcze wywalczyć, by cieszyć się z obrony tytułu. Oczywiście sześć punktów przewagi nad Bayernem to sporo, ale w sobotę derby z Schalke Gelsenkirchen, które też są bardzo ważne dla nas i dla kibiców. Tylko trzy dni przerwy. Nie za mało? - Myślę, że nie. Wolę tak grać. Nie lubię czekać cały tydzień na mecz. Mam nadzieję, że podtrzymamy dobrą passę. Czy to był dla pana szczególny mecz? W końcu niecodziennie gra się przeciwko Bayernowi... - Podchodziłem do niego, jak do każdego innego. Jako zespół byliśmy spokojni, wiedzieliśmy, że mamy potencjał i możemy wygrać z każdym. Dla mnie nie było to pierwsze spotkanie z Bayernem, dlatego wiedziałem, jak to wygląda. To był na pewno dobry mecz dla kibiców. W ostatnich minutach rywale mieli karnego i jeszcze kilka innych sytuacji, po których mogła paść bramka. Myślę jednak, że zasłużenie wygraliśmy. Mieliśmy przecież słupek, poprzeczkę, więc wynik mógł być wyższy. Co pan sobie pomyślał, gdy w 85. minucie sędzia podyktował jedenastkę dla Bayernu? - Przede wszystkim nie byłem pewny, czy w ogóle miał rację. Sytuacja nie była jednoznaczna. Ale gdy Roman Weidenfeller obronił, wiedziałem już, że teraz musimy wygrać. To był najważniejszy gol w sezonie? - Nie można tego tak oceniać. Wszystkie są ważne, ale ten przesądził o wyniku i zdobyciu trzech punktów przeciwko Bayernowi. Bardzo się cieszę, że tak właśnie się stało. Może najpiękniejszy? - Też nie. W polskiej lidze, gdy występowałem w Lechu Poznań, w meczu przeciwko GKS Bełchatów udało mi się zdobyć jeszcze ładniejszy. Teraz najważniejsze dla mnie są trzy punkty. Czuje się pan już w Dortmundzie jak u siebie? - Na pewno nie jak w domu, ale dobrze mi się tu mieszka. Nie jest to dla mnie nowa sytuacja, że przebywam z dala od najbliższych. Mam już swoje ulubione miejsca, restauracje, parki. Spędza pan wolny czas głównie z kolegami z reprezentacji Jakubem Błaszczykowskim i Łukaszem Piszczkiem? - Nie. Widzimy się codziennie na treningach i to wystarczy. Wolny czas spędzamy oddzielnie z rodziną i najbliższymi.