Sekretarz generalny UEFA, Gianni Infantino - przebywający na kongresie niemieckiej federacji piłkarskiej w Essen - w piątek zaznaczył, że nie zna tych faktów. Skonfrontowany przez dziennikarza Thomasa Kistnera z mailami, jakie Marangos wysłał do UEFA, odparł: "Codziennie dociera do nas mnóstwo informacji o korupcji, czy ustawianiu meczów. Jeśli zaufalibyśmy każdemu, kto bez dowodów oskarża, stracilibyśmy mnóstwo czasu". Gazeta z Monachium twierdzi jednak, że oskarżenia, które płyną z Cypru są bardzo poważne. Prawnik Spyrosa Marangosa, Neoclis Neocleous zaznacza, że dysponuje dokumentami, a "jeden, czy dwóch świadków było przy transakcjach". Mecenas przekonuje: "Ci świadkowie są gotowi, aby przed sądem złożyć zeznania". Przypomnijmy, że decyzja UEFA w sprawie organizacji finałów EURO 2012 zapadła 18. kwietnia 2007 roku w Cardiff. Na posiedzeniu Komitetu Wykonawczego UEFA rozpatrywano kandydatury Włoch, Chorwacji z Węgrami oraz Polski z Ukrainą. Według raportu technicznego najlepsza była oferta Włoch, na drugim miejscu państw z Bałkanów, a Polska i Ukraina dopiero na trzecim. Tymczasem w pierwszej turze głosowania Polska i Ukraina wygrały stosunkiem głosów 8-4. Marangos - ni mniej ni więcej - twierdzi, że pięciu członków Komitetu Wykonawczego UEFA zostało przekupionych! Cypryjczyk w sierpniu 2010 roku miał się spotkać z szefem komisji dyscyplinarnej UEFA, Peterem Limacherem. Szwajcar na trzy dni przed terminem odwołał spotkanie w Genewie. Limacher w mailu napisał: "Na życzenie moich przełożonych muszę odwołać spotkanie w następny wtorek. Jeśli poniósł pan koszty związane z połączeniami lotniczymi, jesteśmy gotowi je pokryć po przedstawieniu rachunku. Byłbym wdzięczny, jeśli przesłałby nam pan dokumenty". Marangos odpowiedział, że musi chronić swoich świadków i dlatego żadnych dokumentów nie będzie przekazywał pocztą kurierską. Niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung" zaznacza, że doniesienia Marangosa pozostają niepotwierdzone, ale dziwi się, że UEFA nie prowadzi śledztwa w tej sprawie. Na razie korespondencja mailowa Cypryjczyka z UEFA trafiła tylko do szefa biura prawnego, Alasdaira Bella. Sam Limacher, o czym już informowałem, we wrześniu został zdymisjonowany - po tym jak współpracując z hosztaplerem Alanem B. - sugerował magazynowi "Stern" sprzedaż meczu w półfinale Pucharu UEFA pomiędzy Zenitem a Bayernem. Kistner pisze na koniec: "Jeśli zarzuty Marangosa byłby prawdziwe, to UEFA miałaby do czynienia z większą aferą, niż obecnie FIFA". Przypomnijmy, że FIFA zawiesiła dwóch członków Komitetu Wykonawczego, po tym jak przystali na propozycje finansowe w związku z przydziałem finałów MŚ 2018 i 2022 (była to prowokacja brytyjskiego "Sunday Times"). "Sueddeutsche Zeitung" cytuje Marangosa: "Osobiście w każdej chwili jestem gotowy dostarczyć UEFA dowody, którymi dysponuję". Brzmi jak film sensacyjny? Kiedyś myślałem, że tajemnice 18. kwietnia 2007 roku wypłynął po wielu, wielu latach. Żyjemy jednak w epoce, która nie ma precedensu w historii. Wielka Brytania przedłuża na kolejne dziesiątki lat tajność dokumentów w sprawie śmierci generała Władysława Sikorskiego, a zarazem w internecie można znaleźć tajne dokumenty Pentagonu dotyczące działań wojennych USA w Iranie... Na koniec jeszcze jeden fakt - w czasie procesu przed sądem w szwajcarskim Zug, okazało się, że upadła firma ISL tylko w latach 1999-2001 przeznaczyła 138 milionów franków szwajcarskich na łapówki dla "wysoko postawionych funkcjonariuszy sportowych" (jak ujęto to w uzasadnieniu wyroku). Tylko ten jeden przykład uzmysławia, jak wartościowymi prawami telewizyjnymi i marketingowymi dysponuje świat sportu. <a href="http://romankolton.blog.interia.pl/?id=1967005">Dyskutuj na blogu Romana Kołtonia</a>