9 czerwca na PGE Arena w Gdańsku, obiekcie budowanym z myślą o finałach EURO 2012, ma się odbyć mecz Polska - Francja. 4. maja zgodnie potwierdzili to Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska i Grzegorz Lato, prezes PZPN. Minęło dwadzieścia dni i nagle Lato przyznaje, że spotkanie może zostać rozegrane w Warszawie. Co ciekawe, Latę uspokaja sam minister sportu Adam Giersz, który w Brukseli oświadczył: "Kilka dni temu byłem w Gdańsku. Harmonogram jest napięty, ale jestem przekonany, że prace zostaną skończone na czas i spotkanie 9 czerwca w Gdańsku się odbędzie. Przewidujemy, że 2 czerwca prezydent Gdańska wyda pozwolenia na przeprowadzenie tej imprezy, wówczas zostanie jeszcze tydzień"."Jakoś to będzie", nieprawdaż panie ministrze? Dziennikarz "Rzeczpospolitej", wielki sympatyk futbolu, Jarosław Stróżyk mówi: "Giersz taką wypowiedzią pokazuje, że prawo można naginać. Czy zamykając stadiony, jak to się niedawno stało, czy otwierając nowe". Stadion w Gdańsku i dziś, i 2 czerwca będzie jednym wielkim placem budowy. Jednak Giersz już wie, co zrobi prezydent Adamowicz. Ciekaw jestem od czego jest spółka PL.2012, która powołana została przez rząd, aby nadzorować inwestycje pod hasłem EURO 2012? Stadion w Gdańsku to jedna z kluczowych inwestycji. W żadnym wypadku nie jest zagrożona w kontekście samych finałów, ale już w kontekście meczu z Francją, jak najbardziej. To PL.2012 powinna wcześniej sygnalizować, że spotkanie Polska - Francja stoi pod znakiem zapytania. UEFA do Gdańska na mecz Polska - Francja zaprosiła dziennikarzy, podobnie postąpiła Polska Organizacja Turystyczna, która wystosowała zaproszenie do przedstawicieli francuskich mediów - pod hasłem "One Year to go". Nie wiem, czy obie grupy przedstawicieli mediów pojadą na Wybrzeże. Sekretarz generalny PZPN, Zdzisław Kręcina był przeciwny, aby dwa mecze reprezentacja rozegrała na Wybrzeżu - na nowym stadionie Arki i Arenie w Gdańsku. Teraz Lato mówi, że Argentyna C na pewno zagra w Warszawie, a może i Francja wystąpi na Łazienkowskiej. Kręcina argumentował: "Nie ma sensu rozgrywanie dwóch meczów w jednym regionie". A jest na jednym stadionie? Inny temat, to ceny biletów, które dyktuje PZPN. Najtańsze mają kosztować 80 złotych, droższe 160 złotych, a najdroższe aż 240. Rozumiem, że PZPN musi zarabiać, ale stadion w Poznaniu na spotkanie Polski z Wybrzeżem Kości Słoniowej zapełnił się kibicami, którzy zapłacili za najdroższe bilety 60 złotych... W Polsce jest głód futbolu. Na towarzyskim meczu Lecha Poznań z Borussią Dortmund zjawiło się ponad 40 tysięcy sympatyków futbolu, ale bilety kosztowały 15 złotych, a kilkanaście tysięcy fanów przyszło za darmo - mając karnety "Kolejorza" na rundę wiosenną. "Jakoś to będzie"... <a href="http://romankolton.blog.interia.pl/?id=2083963">Dyskutuj z Romanem Kołtoniem na jego blogu</a>