- To taka polska specyfika, publikowanie plotek nie mających żadnych podstaw - skomentowała doniesienia w rozmowie Łesia Sołowczuk, rzeczniczka ukraińskiego ministra sportu Jurija Pawłenki. - Minister polecił mi przekazać, że Ukraina dąży do przyjęcia turnieju w sześciu miastach, ale z powagi wobec naszych polskich partnerów zgadzamy się na formułę cztery na cztery (cztery miasta polskie i cztery ukraińskie). Wszystkie miasta są równe - podkreśliła. Sołowczuk zaznaczyła, że UEFA nie przekazywała władzom w Kijowie żadnych zastrzeżeń, które mogłyby być podstawą dyskusji o organizacji Euro 2012 tylko w dwóch miastach na Ukrainie. - Dziś (w środę) w Kijowie znajduje się kolejna inspekcja UEFA. Wczoraj wizytowała ona Lwów i Odessę. Pretensji nie usłyszeliśmy - poinformowała rzeczniczka ministra Pawłenki. Podobną opinię wyraził szef biura prasowego Federacji Futbolu Ukrainy (FFU) Serhij Wasyliew. - Ten artykuł to prowokacja wrogów wspólnego sukcesu Ukrainy i Polski. My mamy w UEFA jedno źródło: jest to prezydent tej organizacji Michel Platini i sekretarz generalny UEFA David Taylor. Ich wypowiedzi nie wskazują, by byli zaniepokojeni stanem przygotowań naszego kraju do Euro 2012 - powiedział Wasyliew przypomniał oświadczenie Taylora sprzed dwóch tygodni, w którym ocenił on, iż mimo kryzysu przygotowania Ukrainy do turnieju realizowane są zgodnie z planem. - Bez względu na światowy kryzys finansowy przekonaliśmy się na Ukrainie, że przygotowania do Euro 2012 trwają, prace są prowadzone i to napawa nas optymizmem - powiedział wówczas sekretarz generalny UEFA. Przedstawiciel FFU zapewnił, że od wypowiedzi tej nic się nie zmieniło. O możliwości zorganizowania Euro 2012 w sześciu miastach Polski i tylko dwóch miastach Ukrainy napisała w środę "Gazeta Wyborcza", powołując się na własnego informatora w UEFA. "Jeśli nie zdarzy się katastrofa, mistrzostwa odbędą się w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu, we Wrocławiu, w Krakowie i Chorzowie" - stwierdził rozmówca dziennika. Jarosław Junko, Kijów