Piszczek, Lewandowski, Błaszczykowski, Wasilewski, a także inni ważniejsi i mniej ważni piłkarze Franciszka Smudy będą pracowali we Wrocławiu na własną chwałę. To jest mecz ich życia, po którym mogą zostać bohaterami dla 40 milionów ludzi, bo w taki dzień jak dziś, kibicem jest każda Polka i każdy Polak. Chcemy, czy nie, ta grupa wybrana przez Smudę dźwiga jednak na sobie nie tylko ciężar własnych i naszych oczekiwań, ale może dać bezcenny impuls do wydobycia polskiej piłki z otchłani, w który pogrąża się od 1986 roku. Od mundialu w Meksyku, z eliminacji 11 wielkich turniejów o mistrzostwo świata i Europy, polscy piłkarze przebili się przez trzy, by trzy razy zakończyć finały na tarczy. Oczywiście, polski futbol to nie tylko drużyna narodowa, której prestiż spadł nisko przez ostatnie ćwierć wieku. To także niszcząca działalność kolejnych zarządów PZPN-u, upadek szkolenia młodych i jako efekt słabiutka liga opanowana przez "Fryzjerów". Na szczęście ta cała ponura przeszłość nie będzie ciążyć dziś piłkarzom Smudy, ale trzeba o niej pamiętać, gdy myślimy, o co właściwie idzie gra. O impuls wskrzeszający do życia pacjenta cierpiącego na przewlekłą, wyniszczającą chorobę. Żadna wygrana nie zdziała cudów, ale dobrze, że dzięki Euro 2012 Polacy uświadomili sobie, że sport, w tym także piłka nożna to sprawa godna uwagi. Nie chodzi o wynoszenia do rangi wydarzeń narodowych zwycięstw i porażek, ale o przywrócenie normalności dziedziny życia zaniedbanej i dogorywającej. Tego Smuda ze swoimi graczami może dokonać przy okazji meczu z Czechami. Pracował na to 2,5 roku. 12 miesięcy temu uniknął dymisji, działacze PZPN chcieli go odwołać, gdyby jego piłkarze przegrali spotkania z Argentyną i Francją. Znosił etykietę Dyzmy, którą publicznie nadał mu Artur Boruc, a która bardzo spodobała się jego przeciwnikom. Dziś Smuda to już człowiek głęboko doświadczony, który dawno zrozumiał, że presja trenera kadry to coś, czego nawet namiastki nie da się przeżyć w klubie. Atakowano go niemal za wszystko, za zrezygnowanie z Boruca i Michała Żewłakowa, za skandale alkoholowe piłkarzy, których usuwał z kadry. Ale przede wszystkim za to, że zrobił z drużyny narodowej Wieżę Babel stawiając na Obraniaka, Perquisa, Polanskiego i Boenischa, czym dewaluował ponoć etos reprezentanta Polski. Nawet po remisie z Grecją na inaugurację Euro 2012 został przejechany walcem przez "życzliwych" byłych piłkarzy, dziś komentatorów w telewizji. Środowisko piłkarskie w Polsce jest sfrustrowane i skłócone. Zwrotem okazał się dopiero mecz z Rosją, który gracze Smudy mieli przegrać, ale zremisowali. Wspaniałym golem Kuba Błaszczykowski zrewanżował się trenerowi za ślepe zaufanie - Smuda zrobił go kapitanem, gdy wszyscy mówili, że jest na tę rolę za grzeczny. Od wtorku do soboty selekcjoner przeżywał czterodniowy okres powszechnego uznania. Już nie dało się wmówić kibicom, że drużyna narodowa jest źle przygotowana i nie radzi sobie z presją. Smuda wie jednak doskonale, iż w razie porażki, lub remisu z Czechami demony powrócą. Znów się okaże, że wszystko zrobił źle. Dlatego to zwycięstwo jest tak ważne, inaczej wszystko zostanie zmarnowane, a po nim i jego drużynie zostanie tylko spalona ziemia. Tak jak po każdym z selekcjonerów od ćwierć wieku. Sukces potrzebny jest Smudzie i jego graczom, ale też wszystkim Polakom, patrząc na niespotykany entuzjazm, jaki wywołuje w nich Euro 2012. Sytuacja w grupie A jest fascynująca. Przed ostatnią kolejką każdy może awansować, każdy odpaść. Na razie na miejscach premiowanych ćwierćfinałem są Rosjanie i Czesi, im wystarczą remisy, by w turnieju pozostać. Polacy i Grecy muszą zwyciężyć. 90 minut meczu drużyna Smudy przeciw Czechom zapewni kibicom wręcz ekstremalne emocje. To ma być bój o każdy metr boiska. Głód sukcesu Polaków sięga znacznie dalej, Czesi to finaliści Euro’96 i półfinaliści Euro 2004. <a href="http://euro.interia.pl/kto-wygra/grupa-A/pojedynek,bId,660">Polska czy Czechy? Głosuj!</a> Wydaje się jednak, że zespół z Petrem Czechem, Tomaszem Rosickim i Milanem Baroszem nie należy już do ścisłej europejskiej czołówki. Ostatni raz Polacy i Czesi rywalizowali w fatalnych dla obu stron eliminacjach mundialu w RPA. Było 2-1 w Chorzowie (gole zdobyli Błaszczykowski i Paweł Brożek) i 0-2 w Pradze. Powtórzenie tego pierwszego wyniku, oznaczałoby dziś święto narodowe w Polsce. Dariusz Wołowski <a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/gr-a-me-czechy-polska,3404">Zapraszamy na relację na żywo z meczu grupy A Czechy - Polska!</a> <a href="http://forum.interia.pl/polska-vs-czechy-kto-wygra-mecz-polska-tematy,dId,2053053">Polska - Czechy: będzie 2-1! Nie może być inaczej!</a> <a href="http://forum.interia.pl/reksio-vs-krecik-tematy,dId,2053311">Reksio czy Krecik?</a> <a href="http://czateria.interia.pl/czat,room,363">Komentuj na żywo mecz "Biało-czerwonych" na czacie!</a>