Na zgrupowanie do portugalskiego Quinta do Lago przyjechał odmieniony Dariusz Dudka, z krótszymi włosami... Dariusz Dudka: - Ot, taka mała zmiana. Po prostu zmieniłem fryzjera... Doczekał się pan bramki w Ligue 1 (z liderem Lille 1-1), choć we Francji nie ustaje debata, czy gol został zdobyty prawidłowo - Prawie dwa lata czekałem na trafienie w lidze. Oglądałem powtórki w telewizji i wydaje mi się, że jednak byłem na spalonym. Wcześniej piłkę dotknął Anthony Le Tallec, a ja dobiłem ją z dwóch metrów do siatki. Zespół Auxerre tak bardzo polubił remisy? - Mamy ich najwięcej w rozgrywkach, bo aż trzynaście w 22 kolejkach. Akurat z Lille zdobyliśmy ważny punkt, tym bardziej że w samej końcówce spotkania. Ale gdybyśmy zamiast remisować kolejne gry, połowę z nich przegrali, a drugą wygrali, wówczas byłoby znacznie korzystniej. Na zwycięstwo czekamy od trzech miesięcy. To trzeci pana sezon we Francji. Wszystkie wyglądają podobnie, zaczyna pan na ławce, a później stopniowo pojawia się na boisku. - Moja sytuacja co roku wygląda identycznie. Ale jak już wejdę do zespołu, jak już zdobędę zaufanie trenera, to występuję do końca sezonu. Teraz szkoleniowiec Jean Fernandez powiedział, że nie puści mnie do żadnego innego klubu, więc to oznacza, że będzie stawiał na polskiego zawodnika. Wypełni pan kontrakt, który obowiązuje do czerwca 2012 roku? - Nie wiem, wcześniej chciałem odejść po to, żeby spróbować czegoś nowego. Była oferta wypożyczenia do angielskiego West Bromwich Albion, ale Francuzi nie zgodzili się. Podczas każdego okienka transferowego mówi się, że mogę odejść, jednak zawsze zostaję. Teraz koncentruję się na pomocy drużynie w walce o utrzymanie. Od pozostania w najwyższej klasie sporo może zależeć. W poprzednich rozgrywkach walczyliście o tytuł mistrzowski, skończyło się na trzeciej pozycji. Obecnie zajmujecie dopiero 15. miejsce. - Trzeba w ogóle popatrzeć na kadry francuskich ekip. Mają po 13-14 wyrównanych zawodników, a poza tym to młodzież, która musi coraz częściej wchodzić na murawę, bo spotkania są co trzy dni, dochodzą kartki i kontuzje. Na jakiej pozycji ostatnio pan występował? - W lidze krajowej i Lidze Mistrzów (z Milanem, Realem Madryt, Ajaksem Amsterdam) grałem na prawej i lewej obronie, też jako defensywny pomocnik, zaś w pucharze - na stoperze. Różnorodność zadań sprawia, że do każdej potyczki muszę wyjątkowo mocno przygotowywać się mentalnie. Zasadniczą różnicą jest granie na lewej defensywie i w środku pomocy. Selekcjoner Franciszek Smuda nie ukrywa, że widzi pana na lewej stronie defensywy, chyba znienawidzonej przez pana od mistrzostw świata 2006. - Bo to znienawidzona przeze mnie pozycja. Wiem, że trener nie ma za dużego wyboru na tej flance, więc jeśli mogę pomóc, to postaram się zaprezentować jak najlepiej. Mój problem polega na tym, że nie jestem szybkim piłkarzem. Gdybym miał tę cechę, byłoby mi łatwiej. Zdecydowanie wolę być ustawiany w środku, gdzie nie muszę się z nikim ścigać, jak na boku. Sytuacja wygląda trochę tak, że ma pan załatać lewą obronę, a szkoleniowiec kadry i tak przede wszystkim czeka na kontuzjowanego Sebastiana Boenischa. - Ale Smuda otwarcie powiedział, że ma w głowie jedenastkę na Euro. Ja bardzo chcę jechać na mistrzostwa kontynentu, a w jakiej roli? Nie przesądzajmy tego. Do turnieju pozostało kilkanaście miesięcy, czasem pół roku decyduje, że połowy zespołu nie ma. Niebawem w linii obrony może grać jeszcze dwóch naturalizowanych zawodników, bo Smuda czeka na stoperów Manuela Arboledę i Damiena Perquisa. - Oni też będą musieli sobie miejsce w podstawowej jedenastce wywalczyć, sprawdzić się w meczach towarzyskich. Mnie też nikt tej pozycji nie da tylko dlatego, że nazywam się Dudka. Rozmawia pan na co dzień z Perquisem z Sochaux? - Mało się znamy, tylko tyle co z boiska. Nie mamy ze sobą kontaktu. Kiedyś miał pan niemal etat w reprezentacji. Dlaczego teraz przerwa trwała aż pół roku? - Na początku nie grałem w Auxerre, więc trener wybierał innych zawodników. Liczyłem na wcześniejsze powołanie, nie było go, aż w końcu dostałem nominację na wyjazd do Ameryki. Niestety, mój klub się nie zgodził i musiałem poczekać do lutego. W drużynie narodowej pojawiły się znów nowe twarze. Są kompletnie panu nieznane? - Wszystkich kojarzę, bo na bieżąco śledzę rozgrywki polskiej ekstraklasy. Jak relaksuje się pan po treningach i meczach we Francji? - Codziennie wsiadam na quada i jeżdżę po lesie. Dla przyjemności, a przy okazji to spacer dla mojego psa beagla. Z prędkością nie przesadzam. Rozmawiał w Quinta do Lago - Radosław Gielo