Felietonista INTERIA.PL i komentator Polsatu Sport Roman Kołtoń podkreśla, że Łukaszowi Piszczkowi należy odpuścić grzech współudziału w zakupieniu od Cracovii meczu sprzed pięciu lat. "Piszczek - w przeciwieństwie do Reissa - uznał swoją winę. Poddał się karze" - argumentuje Roman. Z rozgrzeszeniem dla Piszczka, a także dla Łukasza Mierzejewskiego, spieszy też najważniejsza persona w tym temacie, selekcjoner Franciszek Smuda. "Polska piłka nie może sobie pozwolić na stratę takiego piłkarza w kontekście EURO 2012" - mówi. Na ogół popieram metody i działania Smudy, w tej kwestii zgadzam się jednak z redaktorem naczelnym "Piłki Nożnej" Adamem Godlewskim, który przypomniał, że selekcjoner zrezygnował z powoływania zamieszanego w korupcję Rafała Grzyba i zawnioskował, iż ta sama reguła powinna dotyczyć Piszczka. Redaktor Adam ma rację. Zasady muszą być czytelne. Jeśli jesteś ubabrany w korupcję - nieważne czy po uszy, czy tylko po kostki - nie powinno być dla ciebie miejsca w reprezentacji narodowej. Z Białym Orłem na piersi mają występować ludzie, którzy są nie tylko mistrzami w swym fachu, ale też można ich stawiać za wzór dla młodych chłopaków, przyszłych piłkarzy. Ustawienie meczu Cracovia-Zagłębie miało miejsce w 2006 roku, gdy wrzód korupcyjny został już przecięty i żaden kombinator nie mógł mieć pewności, że sprzedanie/kupienie wyniku ujdzie mu na sucho. Działo się to: - trzy lata po wprowadzeniu do kodeksu karnego "przekupstwa sportowego"; - dwa lata po artykule Artura Brzozowskiego we wrocławskiej "GW" o ustawionym meczu Polaru Wrocław z Zagłębiem Lubin (0-4); - rok po wywiadzie Andrzeja Olejniczaka i Pawła Czady w "GW" z ówczesnym prezesem GKS-u Katowice, Piotrem Dziurowiczem, który zdradził szczegóły korupcyjnej machiny w polskiej piłce. Czy Jeśli Franz rzeczywiście chce wybaczyć korupcję Piszczkowi i Mierzejewskiemu, bo są niezastąpieni, to niech się nie zdziwi, że budując kadrę na tak wątłej bazie moralnej, może nie osiągnąć celu na Euro 2012 (innego, niż rozegranie meczów otwarcia, o wszystko i o honor). Prawo musi dotyczyć wszystkich. Dla słabszych piłkarzy nie może być ono surowsze, niż dla tych lepszych. Nie ma nic gorszego niż stosowanie dwóch miar do tego samego wykroczenia. Jednym z argumentów, który wysuwają obrońcy Piszczka, jest fakt, iż w momencie kupowania meczu od Cracovii był on żółtodziobem (miał 19 lat), który nie mógł się przeciwstawić rządzącej szatnią starszyźnie. Jakoś nie słychać, by te same osoby broniły Grzegorza B., choć jest on jeszcze o kilka miesięcy młodszy od Piszczka i udział w procederze korupcyjnym miał pewnie podobny. Tylko dlatego, że Grzegorz B. nie gra w kadrze? Przypomnę, że nie gra w niej głównie z tego powodu, iż miał poważną kontuzję, która wykluczyła go z gry na długi czas. Czy chcemy tak niesprawiedliwego traktowania dwóch kolegów z boiska: Grzegorz jest dziś wyklęty, pozbawiony prawa wykonywania zawodu, przedstawiany jako B., a Łukasz - bohaterem Bundesligi i reprezentacji Polski!? Ja się na coś takiego nie godzę. To nie jest debata tylko na temat Piszczka, Mierzejewskiego i B. Wraz z nią musimy rozstrzygnąć jakiej chcemy piłki: czystej i uczciwej, czy błotnawo-bagnistej. I nie zapomnijmy przy tym, że polski futbol nie skończy się na Euro 2012, dla którego biel nabiera odcienia szarości. "Tak", czy "nie" dla Piszczka w reprezentacji? Wyraź swą opinię na forum! Dyskutuj na blogu i zobacz inne teksty Michała Białońskiego Zobacz skrót z ustawionego meczu Cracovia - Zagłębie (0-0):