Pierwszym krokiem po wybraniu mnie w 1999 roku na wiceprezesa PZPN ds. marketingu było stworzenie Klubu Wybitnego Reprezentanta. Moją ideą było uhonorowanie tych wszystkich, którzy tworzyli historię polskiej piłki. Było to coś zupełnie nowego w naszym kraju - powstał klub ekskluzywny, do którego mieli należeć wszyscy ci, którzy mieli rozegranych co najmniej 60 oficjalnych meczów w reprezentacji Polski. Powstał regulamin, kodeks postępowania i program Klubu Wybitnego Reprezentanta. Członkowie KWR przegłosowali także i mieli do tego prawo zgodnie z regulaminem, dokooptowanie wielkiego Gerarda Cieślika do Klubu. Został on oficjalnym jego członkiem, mimo iż nigdy nie rozegrał 60 meczów. Były kwiaty, oficjalny list, brawa, uściski. Wszystko zatem zaczęło się obiecująco. Wielcy piłkarze byli zapraszani na każdy mecz reprezentacji. W oficjalnej delegacji PZPN-u na mecze wyjazdowe było zawsze zarezerwowane jedno miejsce dla wybitnego piłkarza. Przyjemnie było spotkać się po wielu latach ze wspaniałymi zawodnikami. Szefem Klubu został piłkarz legitymujący się największą wtedy liczbą rozegranych spotkań w reprezentacji, czyli Grzegorz Lato. Klub się rozwijał, były programy, chęci. Aż tu w 2002 roku nagłe zahamowanie - Boniek przestał być wiceprezesem i Klub przestał istnieć. Żadnych spotkań, żadnych oficjalnych zaproszeń, przynajmniej do mnie nic nie dotarło. W międzyczasie Klub się powiększył, dzisiaj ma już 25 członków. Nic wokół niego jednak się nie dzieje. Żadnej koncepcji działania, wizji na przyszłość. Andrzej Strejlau chciałby zmniejszyć liczbę piłkarzy należących do tego klubu, ale z jakiego powodu, to już kompletnie nie wiem. Czy 25 (24 żyjących) to za duża grupa dla kraju, który rzeczywiście może pochwalić się wspaniałą piłkarską przeszłością? Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszyscy są wybitni albo nie zachowują się jak wybitni, ale to zupełnie inny problem. Na szacunek ludzi i kibiców pracuje się latami. Nie liczba rozegranych meczów, lecz całkiem inne walory decydują o tym, jak człowiek jest postrzegany przez społeczeństwo po zakończeniu kariery. Regulamin Klubu Wybitnego Reprezentanta, który został zatwierdzony przez zarząd PZPN-u nadawał też piłkarzom pewne przywileje. Jednym z nich było to, że ze względu na swoją przeszłość może wybitny piłkarz mieć skróconą i ułatwioną drogę w karierze trenerskiej. Każdy członek KWR mógł - jeżeli byliby chętni go zatrudnić, zacząć karierę trenerską od najwyższego szczebla rozgrywek. Ustawa z 23 maja 2000 roku. Została ona zmieniona 7 września 2006 roku. Zabrano ten przywilej wybitnym, nie wiadomo jednak dlaczego. I tak nikt w okresie 2000 - 2006 z tego nie skorzystał. W ten sposób w Polsce Fabio Capello, czy Roberto Mancini nie mogliby być trenerami, bo kursów, ani szkół trenerskich nigdy nie robili. No cóż, ale u nas panuje jeszcze często mentalność komunistyczna: wszystkich trzeba traktować równo. Podobne paranoje są u nas nie tylko w piłce. Gdyby na przykład dzisiaj Kołtoniowi zachciało się być trenerem żużla, tak jak Gollobowi, czy Hancockowi po zakończeniu kariery, to idąc naszym polskim tokiem myślenia, musieliby robić te same kursy, te same szkolenia i zdawać te same egzaminy. Doświadczenia, sukcesy, lata spędzone na torze nie byłyby żadnym przywilejem, żadnym atutem. Komedia! Wszystkiego najlepszego w 2012 roku! <a href="http://boniekzibi.blog.interia.pl/">Zapraszamy na blog Zbigniewa Bońka</a> *** Zbigniew Boniek współpracuje z INTERIA.PL. Pisze u nas felietony, a także prowadzi swojego bloga "Spojrzenie z boku Zibiego". Zapraszamy do lektury! Kolejne teksty Zibiego już niebawem! Autor zainspirował INTERIA.PL do finansowego wspierania Bydgoskiego Zespołu Placówek Wychowawczych z ul. Stolarskiej 2.